niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 5 część pierwsza ;3

Bardzo proszę :) Oto wyczekiwany przez was rozdział 5 :P Zapraszam do czytania części pierwszej.
__________________________________________
-Śpiąca królewno! – usłyszałam koło ucha. Zaczęłam powoli otwierać oczy i  zobaczyłam przed sobą Piper.
- Tak??- zapytałam zaspana. – Przyniesie mi ktoś śniadanie do łóżka skoro taka ze mnie królewna?- zaśmiałam się.
- Ha. Ha. Bardzo śmieszne Viki, ale ciesz się, że jestem taka dobra i przyniosłam ci to śniadanie.
- Serio?? Ty wiesz, że ja żartowałam? Tak?? – super, nie muszę się już nigdzie ruszać. Pośpię jeszcze z dwie godziny. – A Leo się obudził?
- Tak, ale tylko na pięć minut. Potem znowu poszedł spać.
- To tak jak ja. Zjem i idę znów w kimono. – serio, pospałabym jeszcze.
- Nie ma tak łatwo, Queen. Idziesz teraz poćwiczyć na arenie z Percym, potem masz grekę z Ann, a następnie jazdę na pegazach razem z Jessicą od Iris.
- Wy mnie chcecie wykończyć…  - rzuciłam szybko podczas przełykania ostatniego kęsa bułki z Nutellą.
- Skoro już zjadłaś to idź się przebrać.  – podała mi jedno z moich ubrań. – A następnie zasuwaj na arenę. Jak będzie się coś działo z Leonem to cię zawołam.
- Okej, to pa. A tak przy okazji miłego dnia. – powiedziałam i jej zasalutowałam. Naprawdę ją polubiłam.
***
Spacerowałam powoli w stronę areny i przyglądałam się obozowiczom. Cały czas zastanawiałam się gdzie jest Kalipso. W końcu to dziewczyna Leona  i powinna przy nim siedzieć, a nie ja czy Piper. Chciałam zapytać o to Percy’ego, ale uznałam, że nie będę poruszać tego tematu. Nagle usłyszałam głuchy trzask, który dochodził z areny. Zaczęłam iść szybciej w jej stronę, aby zobaczyć czy coś się stało. Zobaczyłam jakąś małą dziewczynkę, która leżała bezbronna na ziemi, a nad nią stał jakiś chłopak i śmiał się z niej. Dziewczyna zaczęła płakać, a ja dopiero wtedy spostrzegłam to, że najprawdopodobniej skręciła kostkę. Podbiegłam do pierwszej lepszej osoby i zapytałam gdzie jest Jackson. Okazało się, że nie mógł poprowadzić lekcji i zajęła się tym Jeny Collins od Aresa. Była to ta sama dziewucha, która próbowała mnie zabić pierwszego dnia. Dobra, skoro ona tu jest to czas najwyższy się wycofać i iść z dala od tego miejsca. Niestety, wykrakałam.
- Ej! Wybierasz się dokądś Queen?! – krzyknęła do mnie.
- Yyy… właściwie to tak… Idę na… truskawki! Właśnie, truskawki! – jakoś wybrnęłam i wybiegłam z areny. Przysiadłam pod pierwszym, lepszym drzewem i poczułam dziwne kłucie w sercu. Chwilę potem coś w środku kazało mi iść do lasu. Ruszyłam biegiem w tamtą stronę i upadłam. Kilkanaście metrów dalej zobaczyłam jakąś ciemną postać, która miała ręce umazane krwią. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ zasłaniał ją czarny kaptur. Stwór zaczął oddalać się ode mnie, ale ja musiałam dowiedzieć się czym jest i ruszyłam w pogoni za nim. Biegłam ze wszystkich sił i starałam się nie tracić tego czegoś z oczu. Znowu wykrakałam, a potwór znikł. Rozglądałam się w przeczuciu, że gdzieś tu jest, ale go nie znalazłam. Wróciłam więc lekko wkurzona do obozu. Kiedy tylko przekroczyłam bramę spojrzenia wszystkich były utkwione we mnie. Nie wiem czemu, ale już trudno. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc poszłam na plażę. Położyłam się przy samym morzu z wyciągniętymi w stronę morza nogami.
- A ty to nie na grece? – usłyszałam za sobą.
- Suzan! – bardzo się ucieszyłam na widok przyjaciółki więc podbiegłam ją przytulić.
- Viki?
- Hmm??
- Dusisz mnie kobieto…- po tych słowach od razu ją puściłam i zaczęłyśmy się obie śmiać.
- Dlaczego nie jesteś na lekcjach? – zapytałam się mojej przyjaciółki.
- Chciałam się trochę odstresować… wiesz jak to jest…
- Wiem. Witam w klubie. Piper kazała mi iść na te wszystkie lekcje, ale chyba zrobię sobie wagary. Dołączysz się?
- Jasne! A tak w ogóle to mam newsa. – zmarszczyłam brwi.
- No, dobra. Mów o co chodzi. Dom się palił bez mojej wiedzy? – zaśmiałam się.
- Chcesz wiedzieć czy nie?
- No chcę.
- Znasz jakąś Kalipso? Słyszałam, że to dziewczyna tego chłopca co przy nim siedziałaś w szpitalu.
- No kojarzę, a teraz przejdź do rzeczy.
- Podsłuchałam rozmowę Percy’ego i Jasona, w której dowiedziałam się, że…
- Czekaj… Podsłuchałaś rozmowę?! Oj, Suzan szalejesz. – powiedziałam i zaczęłam się głośno śmiać.
- Bo już nie dokończę panno idealna!
- Dobra, dobra. Zluzuj majty Johnson! – gdybym się nie powstrzymała to znowu wybuchłabym śmiechem, ale zamiast tego szeroko się uśmiechnęłam.
-  Podczas ich rozmowy dowiedziałam się, że ta Kalipso kiedy wracała skądś z tym Leonem czy jak mu tam, ale nie ważne. Okazało się, że została zabita. W pewnej chwili przyleciały po nią orły i wzniosły bardzo wysoko, a potem piorun trzasnął w nią i BUM! Nie ma jej.
- To straszne… jeszcze coś?
- Tsaa… to chyba wszystko…
- Ok. To gdzie idziemy najpierw? Może popływamy? – rzuciłam i pociągnęłam ją do wody. Co z tego, że jesteśmy w ubraniach? Przynajmniej sprawdzę czy dzięki temu, że moim dziadkiem jest Posejdon wyjdę z tamtąd sucha i czy umiem oddychać pod wodą. Miałam rację, to co myślałam stało się. Oddychałam pod wodą i miałam suche ciuchy.
- To co teraz?- spytała lekko zmęczona Suzan.
- Może chodźmy na te pegazy, co?
- No, ok.
Nagle poczułam to samo kłucie w sercu co wcześniej, ale nie poszłam do lasu tylko do mojego domku. Powiedziałam Su, aby sama poszła na te pegazy, ja nie wiedzieć czemu, nie miałam sił. Zamknęłam swój dom na klucz i poszłam się wykąpać. Po skończonej czynności spojrzałam na zegarek – 21:30. Jakim cudem?! Dobra, nieważne. Przegapiłam kolację więc może jest ognisko. Przynajmniej coś zjem. Ubrałam się w szare dresy, przewiewną niebieską bluzkę i szarą bluzę, a do tego moje krótkie różowe Converse. Wyszłam z domku i pobiegłam w stronę ogniska, gdzie wszyscy śpiewali, rozmawiali i piekli kiełbaski. Usiadłam obok Suzan i zaczęłam rozmowę. Nagle spostrzegłam Piper w tłumie tych wszystkich dzieciaków. Podbiegłam do niej i zapytałam co z Leonem.
- Czuje się całkiem dobrze, ale jest mocno poturbowany i dlatego musi jeszcze zostać w szpitalu. Jeśli chcesz możesz go odwiedzić.
- Dzięki.
Szłam powoli w stronę szpitalnego budynku, lecz znów poczułam to dziwne kłucie w sercu. Zwróciłam głowę w stronę lasu i znów zobaczyłam tą dziwną postać w kapturze. Zaczęłam iśc w jej stronę, ale ona zaczęła się coraz szybciej oddalać. Zaczęłam biec, a zwracając uwagę na to, że było ciemno, potknęłam się. Powoli podnosiłam się, ale dostałam czymś głowę. Ostatnie co zobaczyłam to błysk księżyca…
*Suzan*

Rozmowy z tymi wszystkimi obozowiczami znudziły mi się i dlatego poszłam zobaczyć tego Leona. Poza tym może Viki  przy nim siedzi? Powoli zaczęłam wchodzić do lecznicy, a to co zobaczyłam przerosło wszystkie moje oczekiwania. Nad łóżkiem chłopca o czarnych kędzierzawych włosach widniał wielki czerwony napis „Uważaj”…
____________________
Jak tam u was?? Macie już wakacje? Moja koleżanka już ma XD Ja jeszcze tydzień chodzę ;(
No, ale trudno. A macie pasek może?? A średnia jaka? Wm muszę wszystko wiedzieć haahahah
Moja średnia to 6.0 tak, wiem. To niemożliweee, a jednak prawdziwe ;3 Zapraszam was do komentowania XD Bo komy Motywują ;D ~Szalonaaa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz