niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 11 :>

Nasz hotel był wspaniały, aż nie mogłam się doczekać by zobaczyć nasze pokoje. Rodzice otworzyli drzwi, a moim oczom ukazał się niebiański widok. Na jednej ze ścian wisiało wielkie lustro, a pod nim stała toaletka. Naprzeciwko stało wielkie łoże małżeńskie, a obok niego rozkładana kanapa. Cały pokój był niebieski. Po prostu raj na ziemi.
- Vicki! Chodź przywitać się z gośćmi! – krzyknął tata. Powoli wyszłam z pokoju, a mój wzrok skrzyżował się z oczami jakiejś nadmuchanej lafiryndy. Dobra, może tata mówił żeby nie ocieniać książki po okładce, ale co innego ja tu poradzę. Podeszłam do Su i mruknęłam jej do ucha.
- Ile ci wiszę?
- 5 Euro.
- Tak dużo? Dla przyjaciółki?
- Masz rację. W takim razie 6 Euro.
- Wielkie dzięki. Jakaś ty uczynna. – przewróciłam oczami.
- Dziewczynki, poznajcie państwo Morris i ich córkę Samanthę.
- Hej, jestem Vicki, a to Susan. Sam, tak? – powiedziałam.
- Ty jeszcze masz czelność się do mnie odzywać? – prychnęła.
- Nie widzę żebyś miała koronę na głowie, więc myślę, że chyba mam prawo. – odpowiedziałam po czym z gracją odwróciłam się i ruszyłam do naszego pokoju.
-Chyba czas iść na plażę. – mruknęłam i uśmiechnęłam się do siebie.
Założyłam mój czarny strój kąpielowy w czaszki i wyszłam z pomieszczenia. Zamknęłam drzwi i powolnym krokiem ruszyłam do baru, gdzie powinni siedzieć moi rodzice.
- Mamo, klucze. – szepnęłam jej na ucho i wrzuciłam metalowe przedmioty do jej torebki. Pociągnęłam Susan za rękę i poszłam na plażę.
- No kogo my tu mamy.. – mruknęła. Na leżaku leżała nasza kochana koleżanka – panna Morris. Ominęłyśmy ją i ruszyłyśmy na most.
- Wreszcie możemy pooddychać świeżym powietrzem. – powiedziałam.
- Ej.. Czy to… Cholera! – krzyknęła Su.
- Nie wierzę! Albo jestem już tak chora psychicznie, albo ty serio przeklnęłaś!
- Przeklnęłam… I co z tego?
- Jejku… Jak ty szybko dorastasz… - rzekłam i zaczęłam udawać, że wycieram łzy.
- Zrobiłam to słusznie… Spójrz w górę. – mruknęła i przewróciła oczami.

Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się wielki latający statek.
Przetarłam oczy ze zdziwienia i walnęłam się w czoło.
- Zabiję tego ciołka. – mruknęłam i zbiegłam z pomostu. Pobiegłam do jakiegoś odludzia i w ostatniej chwili złapałam Johnson za dłoń, po czym wzniosłam się szybko w górę.
- Viki! Co ty kurna robisz, co?!- darła się.
- Ziemniaki zbieram! – odkrzyknęłam i zaczęłam lecieć w stronę Argo II. Widziałam, że na pokładzie nikogo nie było, więc wylądowałam spokojnie. Powoli weszłam pod pokład i ruszyłam do kajuty Valdeza. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam śpiącego Leosia. Na szafce obok jego łóżka leżała szklanka wody. Chwyciłam ją i wylałam na chłopaka, który w momencie otworzył swoje zaspane oczy.
- Czego… Co ty tu robisz?! – krzyknął.
- Stoję. Nie widać? – syknęłam. – A tak naprawdę to co was tu sprowadza?
- Mnie.
- Co?
- Nie nas, tylko mnie. Chciałem się oderwać od świata i po prostu w nocy odleciałem.
- Ile już cię nie ma w obozie? – siadłam na jego łóżku.
- Kilka dni. – mruknął.
- Czyli zamierzasz tu cały czas być? Nie wolałbyś może… ugh… Wynająć sobie pokoju w hotelu? Spędziłbyś z nami wakacje. – odwróciłam głowę.
- Nie dzięki. Wolę zostać tu w towarzystwie maszyn… Ale jeśli chcesz to w drodze powrotnej mogę was zabrać do domu, żebyście nie musieli płacić niepotrzebnie za lot samolotem. – uniósł lekko kąciki ust i zszedł z łóżka.
- Jasne, chętnie. Gdzie idziesz?
- Zobaczysz. – krzyknął z korytarza. Wzruszyłam ramionami i poszłam poszukać Su. Zastałam ją na pokładzie. Patrzyła w dół ze strachem.
- Co jest? – spytałam i podeszłam do niej.
- Boję się. Viki ja chcę na dół.- szepnęła.
- Chodź. – mruknęłam i zaprowadziłam ją do jadalni. – Zjedz coś, poczujesz się lepiej. Zaraz wrócę.
Przeszłam korytarzem i bez pukania weszłam do pokoju Valdeza. Nie było go jeszcze. Położyłam się na łóżku chłopaka i czekając nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam…

środa, 4 listopada 2015

Rozdział 10

„Różowa torba, niebieska torba, czarna torba, kolorowa torba… JEST!” – liczyłam w podświadomości, aż natrafiłam na moją torbę w czarno-białe wzory Londynu. 
-PASAŻEROWIE LOTU A33 W STRONĘ GRECJI PROSZENI SĄ O UDANIE SIĘ NA ODPRAWĘ. – powiedziała pani z radyjka wiszącego nad nami.
- To nasz lot. Chodźmy, bo się spóźnimy. – powiedziała mi na ucho Su.
- Trudno. – powiedziałam oschle.
- Jeju, błagam cię. Nie marudź, jakoś przeżyjesz ten wyjazd. Pamiętaj, że jestem tu z tobą. – mrugnęła do mnie.
- Mhm, pocieszyłaś mnie tak bardzo, że aż wcale.
- Nie wytrwam przy tobie droga damo. – rzekła tonem starszej babci. – A teraz chodźmy, musimy ci znaleźć jakiego młodego kawalera na tych wyjazdach i innych cudawiankach.
- Dobrze, babciu.
- Ej! Jestem młodsza od ciebie starucho!
- Tylko osiem miesięcy, pustaku!
- Zamierzacie się jeszcze kłócić, czy możemy już iść na odprawę? – zapytał mój tata i poszłyśmy za nim, gdziekolwiek nas prowadził.
***
-Daleko jeszcze? Daleko jeszcze? Ile kilometrów na godzinę lecimy? Co to za państwo? Czy to są ludzie? O kurde czy to ptaki? Daleko jeszcze?- zadawałyśmy pytania po kolei, co chyba męczyło już naszych rodziców.
- Proszę zapiąć pasy, przygotowujemy się do lądowania! – usłyszałam przez „radyjko”.
Zapięłam pasy i wyjrzałam przez okno. To już. Wakacje, nadchodzę! Bójcie się! Buahahahahaha!!!
***
- Jesteśmy w Grecji! Jesteśmy w Grecji! – krzyczałam z zachwytu.
- Wow, odkryłaś Amerykę.- poinformowała mnie Su.
- Chyba Grecję. – 1:0 dla mnie.

Zabraliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy na spotkanie ze znajomymi. To będzie długi dzień…


______________
Już się nawet nie tłumaczę ;-; Przepraszam, że krótki, ale to przez brak weny, kartkówki z matmy, konkursy i dodatkową siatkówkę :")

niedziela, 1 listopada 2015

LBA 4 ^~^

Tę oto nominację otrzymałam od mojej starszej "siostry " Loli Jackson ;** hihihih 
Zaczynamy ^^
  1. Masz swoją ulubioną postać ( literacką) ? Jeśli tak to kto to?
  2. Masz jakieś zainteresowania (poza pisaniem i czytaniem) ?
  3. Gdzie chciałabyś mieszkać ( fikcyjne miejsca też się liczą ) ?
  4. Czy pocałowałbyś/ła kogoś z Wielkiej Siódemki? Kogo?
  5. Jakiej muzyki słuchasz?
  6. Czy jesteś zadowolona ze swojego bloga?
  7. Kim jestem dla ciebie?
  8. Co sądzisz o mim blogu? Czytasz go?
  9. Gdybyś postanowiła przestać napisałabyś czytelnikom zakończenie?
  10. Kiedy dodasz nowy rozdział ?
  11. Czy ludzie z twojego otoczenia wiedzą, że jesteś blogerką/rem?
  12. Co jest twoją największą zaletą/ wadą? 
  13. Co twoim zdaniem jest najlepsze w twoim blogu?

1. Percy, Valdez, Annabeth, Newt, Thomas, Katniss, Harry, Hermiona... Nie umiem wybrać jednej osóbki ;-;
2. Jazda konna <3 Siatkówka, czasem też lubię pośpiewać, ale osobiście uważam, że brzmię jakby mi słoń nadepnął na ucho ;)
3. W Londynie, albooo w Hogwarcie. Oczywiście jeszcze w naszym kochanym OBOZIE ^^
4. Percy'ego, gdyby nie był zajęty XD ale tak to chyba Valdeza €:
5. Rock, ale czasem posłucham też popu ;D
6. Sądzę, że tak, ale bardzo go zaniedbuję, bo mam to głupią sql i jeszcze idę na dwa konkursy -.- z inglisza i matematyczno-przyrodniczy.
7. Siostrą ^^ (taką internetową xd, ale też czuję jakbym cię z kądś znała O.o)
8. Czytam i jest super ;D
9. Myślę, że tak xd
10. Zaraz idę pisać, więc chyba niebawem :)
11. Nie wiedzą.... I niech tak zostanie O.o
12. Zaleta : pewność siebie, dobroduszność
Wada: gadatliwość i lenistwo
13. Omg ;-; nie mam pojęcia XD 

To na tyle ziemniaki ;*  nie nominuję nikogo, soreczka ;( 
Do zobaczenia ( niebawem XD )

piątek, 9 października 2015

Nominacja do LBA (2 i 3) ^^

Elooooooo, to znów ja xD Przychodzę z LBA, taa, no wiem, że to nie rozdział ;-;
Zaczynamy:

Nominowała mnie Iguana :
1. Jaką książkę mi polecasz?
Nwm xd Więzień labiryntu, Niezgodna...
2. Twoja ulubiona gra planszowa (lub komputerowa)?
Nie mam takiej, chociaż... chyba Minecraft XD
3.Co sądzisz o swoim blogu?
Według mnie mój blog nie zasługuje na nominacje ;-; Jest troszku z dupy wzięty xd i zawsze kiedy wstawiam rozdział to boję się, że wam się nie spodoba..
4. Co sądzisz o Liebster Blog Award (przydatne?)?
Chyba jest przydatne... Trochę rozwija XD ale jeśli cały czas jesteś nominowany/a to trochę wkurza :'D
5. Ulubiona postać literacka?
Ogólnie? Newt, Valdez, Percy, Katniss, Hermiona, Harry, ojojoj za dużo tego :D
6. Znienawidzona postać z książki lub/i bloga?
Drew -,-
7.Ulubiona słodycz?
Nutella *.*
8. Jak wygląda twoje biurko, bałagan czy porządek?
Definitywnie bałagan XD
9.  Sposób na poprawienie nastroju?
Słuchanie muzyki <3
10. Kim chciałaś/eś zostać jak miałaś/eś pięć lat?
Piosenkarką, ale kiedy teraz słyszę swój głos to myślę, że byłam wtedy bardzo głupia xd
11. Czy chciałabyś pisać jeszcze jedno opowiadanie? Jeśli tak, to na jaki temat?
Tsaaa, o moim idolu <3333

Nominacja nr 2!! Nominowała mnie Malinoe bogini upiorów :
1. Czytałaś ACHAJĘ [A. Ziemiański]?
Nope....
2. Masz nauczyciela, którego mogę Ci pozazdrościć? [Pozdrawiam, Panią Beatkę! :*]
Mam, możesz mi pozazdrościć pani od histy, która jest też moją wychowawczynią xd, daje nam testy do domu, a jak przychodzi czas na taki oto sprawdzian to piszemy takie same jak nam dała do domu ;)
3. Ulubiony przedmiot szkolny?
W-F!!!!!
4. Masz swój talizman "szczęścia"?
Poduszka się liczy...? XD
5. Opisz siebie w trzech słowach.
Marzycielka, leniwa, kochająca psy :D
6. Umiesz strzelać z łuku? (Ale tak naprawdę?)
Umiem, mam własny ;)
7. Czytasz mojego bloga? Co byś w nim zmieniła?
Zacznę czytać XD Teraz nie mam czasu ;-; TESTY...
8. Czytałaś Kroniki Rodu Kane?
Nopeeee..............
9. Ulubiona postać z mojego bloga?
Patrz punkt 7 :P
10. Znienawidzony parring z PJ lub OH?
CALEO, on jest mój xd
11. Czy to twoje pierwsze LBA?
Nie XD


Dobra ziemniaki :* to tyle Teraz czas na moje pytania:
1. Jakiego koloru są ściany w twoim pokoju?
2. Ulubiona liczba?
3. Masz zwierzę? Jeśli tak to jak ma na imię?
4. Czy chciałabyś zmienić swoje imię lub nazwisko?
5. Polecasz mi jakieś FF? Najlepiej o Valdezie ^^
6. Czego chciałabyś się nauczyć?
7. Jak oceniasz mój blog w skali 1-10? Czy powinnam coś  nim zmienić?
8. Czytasz mojego bloga? Jaka jest twoja ulubiona postać?
9. Jeśli każdy chłopak z obozu byłby wolny, to z którym chciałabyś chodzić?
10. Ile masz lat?
11. Hmmm..... Jeździsz konno?

Nominuję ( skoro to podwójna nominacja to chyba mogę xd):
Malinoe bogini upiorów
Tici Time Sweet

Dziękuję wam za nominację i dobranyks ;****

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 9!

*RETROSPEKCJA*
Dziewczyna siedziała na parapecie przy oknie i patrzyła na krople deszczu spływające powoli po szkle. Z drugiej strony ulicy stało auto od przeprowadzek. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Wiedziała, że dziś widziała go już ostatni raz… I nie zobaczy już nigdy więcej…
*KONIEC RETROSPEKCJI*

PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ
- Susan! Widziałaś gdzieś mój sztylet?! – darłam się na cały domek, aby moja przyjaciółka mnie usłyszała.
„A co jeśli przepadł na zawsze?!” – pisnął głosik w mojej głowie.
„Na pewno się znajdzie! Trzeba mieć nadzieję prawda?” – powiedział spokojnie drugi.
„AAA zginiemy!! Już nigdy nie spróbujemy kawy ze Starbucks’a!! Ratuj się kto może!”
- Możecie się zamknąć?! –palnęłam się otwartą dłonią w czoło.
- Do kogo mówisz Queen?! – krzyknęła Su.
- Nieważne. Ty mi lepiej powiedz gdzie jest ten głupi sztylet!
„Głupi?! Kobieto bez niego wszyscy zginiemy!”
-A nie zostawiłaś go przypadkiem w Bunkrze 9 jak pracowałaś z Leonem?
- Jejku… Nie mogłam go zostawić gdzieś bliżej? – rzuciłam szybko i pobiegłam do lasu.
- Valdez! Widziałeś mój sztylet?! – krzyknęłam.
- Nie widzia… AŁĆ!- spojrzałam na niego i zrozumiałam, że uderzył się łbem w deskę nad nim wiszącą.
- To może ja poszukam, a ty idź po lód, bo zaraz będziesz miał siniaka. – mruknęłam.
Nie było go na stole, pod nim też, obok tak samo… Gdzie ten cholerny sztylet! Przeszukałam dosłownie wszystko i nigdzie go nie było. Pobiegłam do jadalni, aby dowiedzieć się czy może ktoś go znalazł.
- Vicki! To nie należy przypadkiem do ciebie? – odwróciłam się i zobaczyłam Percy’ego z moim sztyletem w dłoni.
- O bogowie! Percy! Kocham cię, kocham cię, kocham cię! –krzyknęłam i rzuciłam się w jego ramiona i zabrałam moją własność. W ciągu tego lata, bardzo się zżyłam z synem Posejdona, był dla mnie jak brat. – Dobra, będę uciekać, bo niedługo jadę. – posmutniałam.
- Będzie dobrze. Zobaczysz. – uśmiechnął się i mnie przytulił po czym odszedł powolnym krokiem w stronę jadalni.
***
- Ile jeszcze? – zapytałam.
- Godzina. – odpowiedział tata.
-Ja nie chcę dłużej czekać! – oburzyłam się.
- Kochanie, do lotniska zostało jeszcze trochę czasu, prześpij się. – mruknęła do mnie mama.
- Mhm.
Krzyk. Ból. Woda. Sztorm. Spokój. Cisza. Samotność. Siedziałam na malutkim moście nad wodą, mocząc w niej nogi. Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam bawiącą się na drugim brzegu dwójkę małych dzieci. Natomiast, gdy zwróciłam głowę w lewo, moje oczy spotkały się z ciemnymi tęczówkami w kolorze ciepłej, gorącej czekolady. Siedział tam chłopak. Miał piękne blond włosy, zupełnie jak moje. Nagle obraz się zamazał, a ostatnie co usłyszałam to „ Uważaj”.
- Wstawaj leniu. – poczułam szarpanie za ramię.
- Jeszcze pięć minut. – mruknęłam i odwróciłam się na drugi bok.
- Jesteśmy na lotnisku!
- Co? Gdzie? Kiedy?
- Pstro, na lotnisku, teraz. – odpowiedziała mi Su i wyciągnęła mnie z samochodu.
- Za dwie godziny będziemy już w Grecji! Za dwie godziny będziemy już w Grecji!- zaśpiewałam.
- Słuchaj, musimy pogadać. – szepnęła i pociągnęła mnie za rękę w stronę toalet, zostawiając walizki naszym rodzicom. – Dowiedziałam się, że nie będziemy sami.
- Ale jak to? Co? Cocococoococo? – mówiłam szybko.
- Chodzi o to, że nasi rodzice bez naszej wiedzy, ( znowu) zaprosili na te wakacje starych znajomych. Podobno mają dziecko, jeszcze nie doszłam do tego jakiej jest płci. – westchnęła. – Jest od nas o rok starsze i mówią, że znamy się z dzieciństwa, ale musieli wyjechać i już się nie widzieliśmy.
„A co jak to jest jakaś idiotka z toną make-up’u na ryju?” – wymyślił głosik.
„ Albo jakiś przystojniak z sześciopakiem?” – powiedział drugi.

- No to krótko mówiąc mamy chyba troszku przesrane. – powiedziałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Przepraszam, że tak długo mnie nie było... Wstawiam wam ten rozdział, bo odrobina weny do mnie wróciła, no i z góry przepraszam, że jest taki krótki. Postaram się napisać niedługo kolejny ;)
A i zajrzyjcie do zakładki "Bohaterowie" wstawiłam tam kto gra główne bohaterki, żebyście mogły/mogli je sobie wyobrazić :) To tyle... Ja nie chcę jutro do szkołyyyyyyyyy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Chloe ^^  ( albo Vicki w moim FF ;P)

sobota, 3 października 2015

LBA!!

Jest to moje pierwsze LBA! ( Z czego się oczywiście bardzo cieszę ^^) Na początku jeszcze przeproszę was moje człowieki za to, że od tak dawna nie było rozdziału ;-; Nie mam ostatnio weny, a do tego mam jeszcze szkołę... Dobra, zaczynamy!!
~~~~~~~~~~~~~~~~
Nominowała mnie #daughter_of_Hades, za co bardzo DZIĘKUJĘ ;* (powtarzam się hihi)
Każdy chyba wie co to LBA, więc nie muszę tłumaczyć ;)

1. Czy masz ulubioną postać z PJO i HOO?
Jejku XD z PJO to chyba najbardziej lubię Annabeth, a z HOO to tradycyjnie Valdeza, który swoją drogą jest jednym z moich fikcyjnych mężów  *.* 
2. Masz ulubiony parring (OTP)?
Ulubiony.. To chyba wybieram Percabeth <3
3.Masz znienawidzony parring (NOTP) np. Caleo...?
Caleo i Perachel (ble, fuj, ble )
4. Masz ulubioną część PJO i HOO?
Z tych wszystkich to najbardziej wielbię ZAGUBIONEGO HEROSA :D
5.Czytasz mojego bloga? Jeśli tak, to czy powinnam coś zmienić?
Czytam, czytałam... Nie wiem co powiedzieć ;( Od kilku miesięcy nie czytam żadnych blogów, ale jeśli znajdę czas to nadrobię zaległości :) No i według mnie nie powinnaś nic zmieniać w blogu, jest zajefajny ;3
6.Polecisz mi jakieś fajne FF lub książkę?
Jezuniu kochany, nie wiem xD Polecam z książek: Więzień Labiryntu, Niezgodna, a tak dla wyluzowania to Dziennik Cwaniaczka <3 Z FF nwm ;D
7. Jesteś w innym fantomie niż Demigods? Potterhead, Tribute...?
Za dużo do wymieniania xd
8. Kim jest twój boski rodzic? 
Atena ;3
9.(głównie do tych nieaktywnych, ale:) Kiedy planujesz wstawić nowy rozdział? 
Jak znajdę czas na napisanie go, to wtedy będzie €:
10. Czy masz przyjaciółkę/przyjaciela, która/y jest w naszym fandomie?
Niestety nie ;-;
11. Jakie masz zainteresowania (poza oczywiście czytaniem książek...)
Siatkówka, jeździectwo,łucznictwo trochę jak nikogo nie ma w domu to potańczę i pośpiewam ^^



Skończyłam hihihi, ja do Liebster Blog Award nominuję:
Lola Jackson
 Kornelia Kora
 iguana
Skoro to moje pierwsze LBA to nominuję jak narazie tylko 3 osóbki ;*

A oto i wszechmogące pytania!:
1. Co skłoniło cię do założenia bloga?
2. Jaki jest twój ulubiony parring (OTP)? 
3. Do jakiego fikcyjnego świata chciałabyś się przenieść ?
4. Jaki jest twój największy idol? Czy kiedykolwiek go spotkałaś ?
5. Kogo z PJO I HOO nie cierpisz najbardziej?
6. Ilu masz fikcyjnych mężów? Jak się nazywają? 
7. Kogo wolałabyś pocałować: Valdeza czy di Angelo?
8. Jakiej osobie z PJO I HOO przywróciłabyś życie?
9. Która książka jest twoją ulubioną?
10. Co lubisz robić w wolnym czasie?
11. Perachel czy Percabeth? 

Dobra, to tyle miśki... Ja zmykam, bo jest godzina 1:08, nie 13:08 JEST 1:08!!! Spać ... *.*

piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 8 - "Otwieraj debilu!"

A oto nowy rozdział! Stój! Nie przewijaj jeszcze w dół! Chcę tylko powiedzieć, że chyba bardzo go przesłodziłam ;-; Trudno. Zapraszam do czytania
Rozdział dedykuję Loli Jackson za to, że a) prosiła oraz b) czyta to i lubi :D. 
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Bo to prawda. – powiedział i niespodziewanie mnie pocałował. To mój pierwszy pocałunek, a taki idealny…
- Cz- czekaj. CO PROSZĘ?! – powiedziałam kiedy oderwaliśmy się już od siebie.
- Viktorio Queen. – ukląkł. Chwila, CO?! – Czy sprawisz mi tę przyjemność i zostaniesz moją dziewczyną?
Cholera. Uciekłam. Po prostu uciekłam. Nie chciałam odpowiadać i rzuciłam się biegiem w stronę domu, a kiedy już w nim byłam to zamknęłam się w pokoju i zaczęłam ryczeć jak małe dziecko. Czemu ja zawsze muszę coś zepsuć, a zwłaszcza wtedy kiedy jest tak dobrze…
***
Nie wychodziłam z domu kilka dni, ale w końcu zebrałam w sobie odwagę i poszłam go przeprosić. Założyłam moje Converse i wyszłam z domu. Powoli szłam w stronę furtki i zastanawiałam się co mam mu powiedzieć. Kiedy znalazłam się już przed drzwiami ich domu, zapukałam lekko.
- Viki! Co cię tu sprowadza kochanieńka? – spytała jego mama, pani Almighty.
- Ja przyszłam do Brada. Jest może?
- Jest. Wchodź, ale zanim do niego pójdziesz muszę ci coś powiedzieć, chodź do salonu.
- Dobrze. – poszłyśmy w stronę wielkiej sofy znajdującej się w salonie. Powoli usiadłam na miękkiej, białej kanapie i zaczęłam słuchać pani Almighty.
- Posłuchaj Viki. Bradley od kilku dni nie wychodzi z pokoju, nic nie je praktycznie, ani nie pije. Martwię się o niego. – „To moja wina…” – pomyślałam.
- Chyba wiem jak mu pomóc. – uśmiechnęłam się. – Niech zrobi pani kilka kanapek z Nutellą, a ja zrobię kakao. – zaproponowałam i poszłyśmy szybkim krokiem w stronę kuchni…
***
- Brad otwieraj!!- krzyknęłam stojąc przed drzwiami od jego pokoju. – Otwieraj, albo wywarzę te drzwi! – nic, cisza. Odstawiłam tacę z jedzeniem obok drzwi na komodę i znów krzyknęłam. – Bradley! Otwieraj te drzwi ty idioto! Wiem, że źle zrobiłam, ale chcę pogadać! Więc jeślibyś mógł to przestań mieć okres, bo chyba tylko dzięki temu masz takie humorki! – teraz się wkurzyłam. – Otwieraj debilu!
- Czego? – wycedził przez zaciśnięte zęby kiedy już otworzył drzwi.
- Chcę pogadać.
- Nie mamy o czym. –rzucił i już miał zamykać drzwi, ale mu przeszkodziłam.
- Czekaj. Mam kakao i kanapki z Nutellą.
- Właź. – powiedział sucho.
Postawiłam tackę z jedzeniem na jego biurku, a potem usiadłam na łóżku.
- Przestaniesz się dąsać? Nie lubię tego. – przyznałam.
- A ty to co? Masz w nosie uczucia innych, a do tego jeszcz…
- Zamknij się! – krzyknęłam i zaczęłam cichutko szlochać.
- Przepraszam. – powiedział i usiadł obok mnie na łóżku.
- Nie trzeba. To ja powinnam cię przepraszać za to, że wtedy uciekłam.
- Byłem dupkiem myśląc, że ci się podobam.
- Nie myliłeś się. – przyznałam i złączyłam nasze usta w długim pocałunku. – Oglądamy coś? – spytałam kiedy już się od siebie oderwaliśmy.
- Jasne. – powiedział i włączył jakiś film, a potem położył się obok mnie.
- Kocham cię. – wyznałam i wtuliłam się w niego.
- Ja ciebie też.
***
- Viki! Dziś rozpoczęcie roku szkolnego! Wstawaj! – krzyczała mama.
- Mhm..- wymruczałam.
- Wstawaj!
- Dobrze, wstaję. Widzisz? – rzuciłam i poszłam do toalety, a potem ruszyłam zjeść śniadanie.
- Mamo, a czy nie mogę iść w spódnicy i koszuli? – spytałam kiedy mama wybierała mi ubranie.
- Jakie buty niby do tego założysz? – spytała.
- Trampki.
- Niech ci będzie. – rzuciła i wyszła z mojego pokoju.
Ubrałam się i już miałam wychodzić, ale przypomniałam sobie o tym, że miałam zadzwonić do Brada kiedy już będę na dworze. Trudno, nie jestem tam, ale to i tak wszystko jedno, no nie?
*Rozmowa*
B: Halo?
V: Wychodzę, pa.
*Koniec rozmowy.*
Wybiegłam szybko na dwór i pognałam pod furtkę. Brad już wychodził z domu i szedł do mnie.
- Gotowa zacząć kolejny rok nauki? – spytał idąc ze mną za rękę w stronę szkoły.

- Z tobą zawsze. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Przepraszam za to, że jest krótki, ale aż 579 słów.
Zapraszam, jeśli ktoś ma Wattpada ( taka aplikacja i strona)
To wpadajcie na mój profil @books_queen19 piszę tam dwa opowiadania
To, a także inne, które jeśli chcecie to możecie przeczytać.

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 7 - "Idziemy na lody do Biedronki."

Uwaga! Ważna notka pod rozdziałem! Przeczytaj!
*Viki, 3 tygodnie później*
Tej nocy miałam piękny sen. Widziałam w nim siebie i Bradley’a. Staliśmy na Wzgórzu Herosów i doszło by pewnie do pocałunku, gdyby nie moja kochana mamusia… Czujecie ten sarkazm?
- Viki. Wstawaj. – zaczęła mnie szturchać w ramię na co ja jej odpowiedziałam tylko jękiem, że chcę spać . – Bradley przyszedł. – na te słowa zerwałam się z łóżka jak oparzona i machnęłam ręką w stronę szafy , z której natychmiast wyleciała bielizna, stopki, niebieskie szorty i mój ukochany czarny crop– top z logiem AC/DC . W sekundę wokół mnie pojawiło się mini tornado, przez które nie było nic widać. To był mój szybki sposób na przebranie się. Nie minęło 10 sekund, a dzięki temu ja już byłam ubrana.
- Gdzie on jest? – spytałam mamę, która siedziała na moim łóżku.
- W salonie. – odparła, a ja sobie coś przypomniałam. Przecież nie jestem uczesana, a z gęby mi śmierdzi! Powoli otworzyłam drzwi i skierowałam się do łazienki, która na nieszczęście jest obok salonu. Pobiegłam sprintem w jej stronę i szybko zamknęłam drzwi na klucz.
- Widziałem cię! – usłyszałam z salonu.
- Cholera. – mruknęłam i podeszłam do lustra się uczesać.
***
-To gdzie chcesz iść? – spytał kiedy byliśmy już przy mojej w sumie to naszej szkole.
- No nie wiem, nie wiem. Co proponujesz? – skierowałam głowę w jego stronę i się słodko uśmiechnęłam.
- Idziemy na lody do Biedronki. – uśmiechnął się i pociągnął mnie we właściwą stronę. Droga zajęła nam około siedmiu minut, aż wreszcie znaleźliśmy się przed naszym celem – Biedronką.  
- Chodź. – wzięłam go za rękę i weszłam do sklepu, ale zaraz go puściłam. – Tam są lody. – na ich widok w jego oczach dostrzegłam iskierki szczęścia. Wzięliśmy dwa świderki, ja o smaku malinowym, a on pomarańczowym. Odpakowaliśmy je i jedząc zaczęliśmy iść w stronę boiska, które było niedaleko.
- Idź już tam, a ja pobiegnę po piłkę do koszykówki. Za 10 minut będę. – powiedział i przytulił mnie po czym ruszył biegiem w stronę swojego domu. „ Słodziak” – pomyślałam.
Kiedy już doszłam na miejsce zobaczyłam kilka osób, kilku chłopaków grało na boisku do piłki nożnej, a dwie dziewczyny siedziały na boisku do koszykówki i rozmawiały. Przyjrzałam się im bliżej i kogo zobaczyłam? Mojego największego wroga razem ze swoją nową przyjaciółeczką. Od zawsze Jennifer chce mi zniszczyć życie, ale ja się nie daję, a od kiedy się dowiedziałam, że mam moc marzę o tym, aby coś nabroić podczas roku szkolnego i nikt nie będzie wiedział, że to ja. Przysiadłam się niedaleko nich i wyjęłam z kieszeni mój telefon, a potem zadzwoniłam do Brada.
*Rozmowa, B- Brad, V- Viki.*
B: Halo?
V: Halo? No cześć. Słuchaj gdzie jesteś? Czekam i czekam, a ciebie nie ma.
B: No bo… no bo jak biegłem to z loda zaczęło mi kapać i poleciało mi na koszulkę i musiałem się przebrać…
V: Haahahhahahahahahahahahahhahaahahahahahahhhahahahahah.
B: Nie śmiej się!
V: Nie mogę się nie śmiać skoro to śmieszne. Hahahahah. Dobra, za ile będziesz?
B: 5 minut, a co już zdążyłaś stęsknić się za mną, kochanie?
V: Zamknij się. Jak nie będzie cię tu za trzy minuty licząc od teraz to nie przyjdę do ciebie, aż do końca wakacji.
B: O kurna! Już biegnę!
*Koniec rozmowy*
„Idiota.” – pomyślałam. – „Słodki idiota.” Ma jeszcze 2 minuty i 9 sekund. Ciekawe czy zdąży…
- Och, Queen. – czego chcesz idiotko? Uciszcie się me myśli! – Nie wiedziałam, że cię tu spotkam. – nie cierpię jej, nie cierpię, nie cierpię, nie cierpię, nie cierpię…
- Jednak tu jestem. – wymusiłam uśmiech. – Wiecie co, ja już pójdę. – mruknęłam.
- Nie idź. – powiedziała, gdy podchodziłam już do wyjścia.
- Niby czemu? – odwróciłam się w jej stronę.
- Chciałam cię jeszcze zapytać czy ty serio słuchasz tego szajsu?  - wskazała palcem na moją bluzkę, a ja już miałam ją obrazić, ale ktoś mnie uprzedził.
- To nie żaden szajs, tylko muzyka jeśli chcesz wiedzieć, a jeśli wolisz słuchać disco polo czy innego gówna to nie obrażaj naszej ulubionej muzyki, ponieważ nic ci do tego. – od kiedy on umie się tak ładnie wysłowić??
- A ty kto? Jej chłopak? – serio? Już miałam odpowiedzieć, że nie, ale mnie kurna wyprzedził.
- Tak. – powiedział, a ja popatrzyłam się na niego pytającym wzrokiem.
- Myślałam, że ci ładni lubią ładne, a nie takie ropuchy. – mruknęła i zaczęła się oddalać.
- Kocham ją za charakter, a nie za wygląd, który jest o niebo lepszy niż twój. „ UUUUU…. Ale pocisk!!!” – pomyślałam i podniosłam lekko kąciki ust.
- Dlaczego? – spytałam.
- Co dlaczego?
- Dlaczego tak powiedziałeś?

- Bo…
~~~~~~~~~~~
Hej, kochani!! Przybywam do was z nowym rozdziałem!! Ta, co z tego, że jest 1:37 czyli grubo po północy? Ja nie śpię, bo rozdział piszę -.- hheheh i TAK, musiałam przerwać w tym momencie ^^ Komentujcie i mówcie czy jest ok. Następny rozdział pojawi się gdy będą tu przynajmniej 2/3 komy od różnych osób. Chcę wiedzieć czy ktoś to czyta ( Tak Lola wiem, że ty to czytasz xD i naprawdę podziwiam cię z tego powodu :D) 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 6

Muszę wam wynagrodzić tę moją nieobecność, dlatego też wstawiam dziś rozdział 6, ale niestety jest on bardzo krótki. Zapraszam do czytania ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałam w parku na ławce i czytałam książkę „Niezgodna”. Wiatr lekko rozwiał moje włosy, ale mi to nie przeszkadzało. Czekałam na Suzan, ponieważ miałyśmy iść razem na lody. Zaczęłam rozglądać się wokoło, aby jakoś ją spostrzec, ale nigdzie jej nie było. Nagle mój telefon wydał dźwięk przychodzącego SMS’A. Odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość:
Od Suzan ;**:
„Viki , coś mi wypadło i nie możemy się spotkać. Przepraszam ;( serio.”
Do Suzan ;**:
„ Spoczko, każdemu może się zdarzyć :) To do następnego ;P”
Odpisałam jej i włożyłam telefon do mojej małej torebeczki. Skoro jej nie ma to pojadę do Skate Parku. Spakowałam książkę po czym postawiłam jedną nogę na deskorolce i zaczęłam odpychać się drugą. Za 15 minut tam będę.
***
Siedziałam na ławce i znów czytałam książkę. Zmęczyłam się już trochę tą jazdą. Zagłębiłam się w lekturze i miałam zamiar skończyć czytać dziś tę książkę. W pewnej chwili usłyszałam głośny huk i krzyk. Zwróciłam swoją głowę w tamtą stronę i zobaczyłam pięciu chłopców, starszych ode mnie mniej więcej o trzy, cztery lata oraz chłopca leżącego na ziemi z zadrapanym kolanem, był chyba w moim wieku.
- I co smarkaczu? Nauczyłeś się nie wchodzić nam w paradę? – powiedział jeden z tych osiłków.
- T-tak…- rzekł cicho ten chłopiec, który leżał na ziemi.
- Coś mi się nie wydaje…- rzucił jeden z tych idiotów, a potem zobaczyłam jak wszyscy zaczęli go kopać i rzucili jego deską. Nie mogłam na to patrzeć więc musiałam mu jakoś pomóc. Niedaleko zobaczyłam ich rowery i deski, więc skupiłam się na nich mocno i sprawiłam, że zaczęły powoli poruszać się w stronę drogi, na której jeżdżą samochody.
- Mój rower! – krzyknął jeden i zaczął biec w jego stronę, a reszta zrobiła to samo.
Spojrzałam w stronę pobitego chłopca. Miał brązowe, kręcone włosy, czekoladowe oczy, zupełnie takie jak u Su, a w nich… smutek. W jego oczach było widać smutek. Zaczęłam powoli podchodzić w stronę jego deski, a kiedy już ją podniosłam to skierowałam się w jego stronę.
- To twoje? – zapytałam stając przed nim.
- Tak. – powiedział z lekkim uśmiechem, a ja podałam mu deskę i pomogłam wstać. – Jestem Bradley.
- Viki. – podaliśmy sobie ręce. – Nie widziałam cię tu nigdy.
- Niedawno się wprowadziłem. Mieszkam na ulicy Chabrowej 35.
- Na serio? Ja też!Mieszkam na Chabrowej 30, a to naprzeciwko 35. – uśmiechnęłam się lekko. – Do jakiej klasy będziesz chodził? – zapytałam.
- 2 „b” gimnazjum.
- To super! Ja też tam chodzę. Coś czuję, że to wszystko to początek dobrej przyjaźni.
- Znamy się dopiero pięć minut, a ty już o przyjaźni? No nieźle. – zaczął się śmiać, a ja razem z nim.

- Chodź, trzeba ci opatrzyć te rany. – rzuciłam w pośpiechu i pociągnęłam go za rękaw informując tym gestem, abyśmy już szli.
-------------------------------------------------
Musiałam ^^ Na serio musiałam dać do tej historii mojego idola <3 Przepraszam, ale powiem, że odegra tu ważną rolę (chyba xD) to tyle Papaap ~Szalonaaa

niedziela, 19 lipca 2015

*BA DUM TSSS* Powracam!!! A wraz ze mną dalszy ciąg rozdziału 5!!

Przepraszam za moją nieobecność... i ... zresztą.... OTO ROZDZIAŁ 5...
 
Rozdział 5 ( część 2 ;3)
*Viki*
Zaczęłam powoli otwierać oczy, ale obraz był cały zamazany. Rozszerzyłam je bardziej lecz niestety musiałam je od razu zamknąć, ponieważ oślepiło mnie poranne światło. Kiedy już oprzytomniałam rozejrzałam się wokoło. „ Dlaczego ja do jasnej Anielki jestem w lesie?!” – pomyślałam. Podniosłam się z brudnej ziemi i ruszyłam przed siebie. Moja droga nie trwała długo, a to dlatego, że dzięki mojemu szczęściu znów na kogoś wpadłam, a tą osobą okazał się być mój tata…
- T-tata? – zaczęłam się jąkać.
- Viki?! Gdzieś ty była do jasnej cholery?! Ja tu razem z mamą odchodzimy od zmysłów, a ty się szlajasz po lesie? Chodź, idziemy stąd, natychmiast! – wyrzucił to wszystko z siebie na jednym tchu po czym pociągnął mnie w stronę obozu.
- Tato! Ja nie wiem co się stało! Wieczorem coś kazało mi iść do lasu, potem dostałam czymś w głowę i zasłabłam. To nie jest moja wina!
- Wiesz ile cię szukaliśmy? Pięć dni! Rozumiesz to? Rozumiesz? Na szczęście już jesteś, a my cię stąd zabieramy.
- Czekaj, jak to mnie zabieracie?!
- Dowiesz się wszystkiego od mamy, a teraz chodź, przecież trzeba ich wszystkich powiadomić, że żyjesz.
*Suzan*
- Dlaczego? Nic nie rozumiem! Co jeśli ona się nie znajdzie?! Pomyśleliście o tym? – zaczęłam płakać jeszcze głośniej i już miałam zacząć coś mówić, ale przeszkodziła mi osoba, która właśnie weszła do Wielkiego Domu. – Viki! – krzyknęłam jak najgłośniej i podbiegłam do niej, a chwilę potem trwałyśmy już w żelaznym uścisku.
- Też się cieszę, że cię widzę Su, ale możesz mnie już puścić.
- Kochanie, bałam się, że już cię nigdy nie zobaczę! – krzyknęła jej mama i podbiegła ją utulić.
- Ja też mamo, ja też…
- Ekhm…- odchrząknął Chejron. – Czy możemy już zaczynać?
-Em… oczywiście… - rzekła ciocia Isabel i usiadła  na fotelu, a obok niej Viki. – Dziewczynki, wyjeżdżacie stąd jutro, ponieważ chcemy spędzić z wami trochę więcej czasu,  a także musicie się przygotować do rozpoczęcia roku szkolnego.
- Ale mamo, jest dopiero…- zaczęła Viki. – Właściwie, to który jest?
- 3 sierpień. – powiedziałam cicho.
- Ja tam mogę jechać. – rzuciła szybko moja przyjaciółka. – Iść się pakować?
- Idźcie. – powiedziała moja mama.
*Viki, domek Eola*
- Znowu się zacznie… - powiedziałam cicho.
- Co się zacznie? – szlak by trafił ten dobry słuch Suzan!
- N-nic…
- Skoro nie chcesz mówić to nie będę się narzucać. – powiedziała pakując ostatnią bluzkę do walizki.
- Dziewczynki chodźcie już! – usłyszałam krzyk mojej mamy.
- Już! Sekundka! – wydarłam się.
- Czekamy na Wzgórzu Herosów!!
- OK!
Wzięłam walizkę za rączkę i pociągnęłam w stronę wyjścia,  a Su zwinnym krokiem ruszyła za mną. Zamknęłam drzwi i już miałam odchodzić, ale coś mi się przypomniało.
- Suzan idź już do rodziców, ja cię dogonię. Muszę zabrać coś jeszcze z domku.
- Dobra, ale się pośpiesz. – rzuciła i poszła zostawiając mnie samą. Weszłam do domku i podeszłam do mojego biurka. Otworzyłam powoli szufladkę i wyciągnęłam z niej mój pamiętnik. Otworzyłam go na ostatniej zapisanej stronie i zaczęłam opisywać wszystko co się po kolei wydarzyło, a kiedy skończyłam i wpakowałam go do torby, ktoś zapukał do drzwi i zaczął je powoli otwierać.
- Viki mogę wejść? – to ta scena… Scena z mojego snu…
- T-tak, jasne… - drzwi uchyliły się całkowicie, a za nimi widniała lekko przygnębiona buźka Percy’ego.
- Posłuchaj, przed twoim wyjazdem chciałem ci coś wyjaśnić… Chodzi o tę przepowiednię, którą ci powiedziałem na początku naszej znajomości… Tak naprawdę to brzmiała ona inaczej. To moja wina, ponieważ usłyszałem ją od pewnego chłopaka, który lubi zmyślać, a ja głupi pomyślałem, że ta przepowiednia jest prawdziwa…
- Wybaczam ci. – rzuciłam. – Ale chcę abyś mi wyrecytował prawdziwą przepowiednię.
„Pierwszego lipca, bieżącego roku,
W obozie pojawią się dwie przyjaciółki,
Pozornie nic nie znaczące
I pozornie zwyczajne,
Lecz to właśnie one świat uratować muszą
Przed wielką zagładą,
Kompanów znajdą, wśród  wielkiej Siódemki
A jedna z nich niezniszczalną, przyjaźnią,  obdarzy jej członka.
Dobro zapanuje, pokój się wytworzy,
A wielki świat będzie nieruszony.”
- Pomyliłem się tylko w tych dwóch wersach.. Jedna z was nie obdarzy miłością tylko przyjaźnią członka Wielkiej Siódemki…
- Już obdarzyła. – powiedziałam prosto z mostu i przytuliłam chłopaka, a on się do mnie szczerze uśmiechnął. – Muszę już iść. Do zobaczenia. – posłałam mu szybki uśmiech i wybiegłam z domku gnając z prędkością światła w stronę Sosny Thalii.

niedziela, 21 czerwca 2015

Przepraszam ;(

Słuchajcie, chcę sobie zrobić trochę przerwy od wszystkiego, ponieważ zaczęły się wakacje. Więc przez kilka tygodni nie będę dodawać rozdziałów, a to wszystko jest jeszcze spowodowane moim brakiem weny ;( udanych wakacji ~Szalonaaa

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 5 część pierwsza ;3

Bardzo proszę :) Oto wyczekiwany przez was rozdział 5 :P Zapraszam do czytania części pierwszej.
__________________________________________
-Śpiąca królewno! – usłyszałam koło ucha. Zaczęłam powoli otwierać oczy i  zobaczyłam przed sobą Piper.
- Tak??- zapytałam zaspana. – Przyniesie mi ktoś śniadanie do łóżka skoro taka ze mnie królewna?- zaśmiałam się.
- Ha. Ha. Bardzo śmieszne Viki, ale ciesz się, że jestem taka dobra i przyniosłam ci to śniadanie.
- Serio?? Ty wiesz, że ja żartowałam? Tak?? – super, nie muszę się już nigdzie ruszać. Pośpię jeszcze z dwie godziny. – A Leo się obudził?
- Tak, ale tylko na pięć minut. Potem znowu poszedł spać.
- To tak jak ja. Zjem i idę znów w kimono. – serio, pospałabym jeszcze.
- Nie ma tak łatwo, Queen. Idziesz teraz poćwiczyć na arenie z Percym, potem masz grekę z Ann, a następnie jazdę na pegazach razem z Jessicą od Iris.
- Wy mnie chcecie wykończyć…  - rzuciłam szybko podczas przełykania ostatniego kęsa bułki z Nutellą.
- Skoro już zjadłaś to idź się przebrać.  – podała mi jedno z moich ubrań. – A następnie zasuwaj na arenę. Jak będzie się coś działo z Leonem to cię zawołam.
- Okej, to pa. A tak przy okazji miłego dnia. – powiedziałam i jej zasalutowałam. Naprawdę ją polubiłam.
***
Spacerowałam powoli w stronę areny i przyglądałam się obozowiczom. Cały czas zastanawiałam się gdzie jest Kalipso. W końcu to dziewczyna Leona  i powinna przy nim siedzieć, a nie ja czy Piper. Chciałam zapytać o to Percy’ego, ale uznałam, że nie będę poruszać tego tematu. Nagle usłyszałam głuchy trzask, który dochodził z areny. Zaczęłam iść szybciej w jej stronę, aby zobaczyć czy coś się stało. Zobaczyłam jakąś małą dziewczynkę, która leżała bezbronna na ziemi, a nad nią stał jakiś chłopak i śmiał się z niej. Dziewczyna zaczęła płakać, a ja dopiero wtedy spostrzegłam to, że najprawdopodobniej skręciła kostkę. Podbiegłam do pierwszej lepszej osoby i zapytałam gdzie jest Jackson. Okazało się, że nie mógł poprowadzić lekcji i zajęła się tym Jeny Collins od Aresa. Była to ta sama dziewucha, która próbowała mnie zabić pierwszego dnia. Dobra, skoro ona tu jest to czas najwyższy się wycofać i iść z dala od tego miejsca. Niestety, wykrakałam.
- Ej! Wybierasz się dokądś Queen?! – krzyknęła do mnie.
- Yyy… właściwie to tak… Idę na… truskawki! Właśnie, truskawki! – jakoś wybrnęłam i wybiegłam z areny. Przysiadłam pod pierwszym, lepszym drzewem i poczułam dziwne kłucie w sercu. Chwilę potem coś w środku kazało mi iść do lasu. Ruszyłam biegiem w tamtą stronę i upadłam. Kilkanaście metrów dalej zobaczyłam jakąś ciemną postać, która miała ręce umazane krwią. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ zasłaniał ją czarny kaptur. Stwór zaczął oddalać się ode mnie, ale ja musiałam dowiedzieć się czym jest i ruszyłam w pogoni za nim. Biegłam ze wszystkich sił i starałam się nie tracić tego czegoś z oczu. Znowu wykrakałam, a potwór znikł. Rozglądałam się w przeczuciu, że gdzieś tu jest, ale go nie znalazłam. Wróciłam więc lekko wkurzona do obozu. Kiedy tylko przekroczyłam bramę spojrzenia wszystkich były utkwione we mnie. Nie wiem czemu, ale już trudno. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc poszłam na plażę. Położyłam się przy samym morzu z wyciągniętymi w stronę morza nogami.
- A ty to nie na grece? – usłyszałam za sobą.
- Suzan! – bardzo się ucieszyłam na widok przyjaciółki więc podbiegłam ją przytulić.
- Viki?
- Hmm??
- Dusisz mnie kobieto…- po tych słowach od razu ją puściłam i zaczęłyśmy się obie śmiać.
- Dlaczego nie jesteś na lekcjach? – zapytałam się mojej przyjaciółki.
- Chciałam się trochę odstresować… wiesz jak to jest…
- Wiem. Witam w klubie. Piper kazała mi iść na te wszystkie lekcje, ale chyba zrobię sobie wagary. Dołączysz się?
- Jasne! A tak w ogóle to mam newsa. – zmarszczyłam brwi.
- No, dobra. Mów o co chodzi. Dom się palił bez mojej wiedzy? – zaśmiałam się.
- Chcesz wiedzieć czy nie?
- No chcę.
- Znasz jakąś Kalipso? Słyszałam, że to dziewczyna tego chłopca co przy nim siedziałaś w szpitalu.
- No kojarzę, a teraz przejdź do rzeczy.
- Podsłuchałam rozmowę Percy’ego i Jasona, w której dowiedziałam się, że…
- Czekaj… Podsłuchałaś rozmowę?! Oj, Suzan szalejesz. – powiedziałam i zaczęłam się głośno śmiać.
- Bo już nie dokończę panno idealna!
- Dobra, dobra. Zluzuj majty Johnson! – gdybym się nie powstrzymała to znowu wybuchłabym śmiechem, ale zamiast tego szeroko się uśmiechnęłam.
-  Podczas ich rozmowy dowiedziałam się, że ta Kalipso kiedy wracała skądś z tym Leonem czy jak mu tam, ale nie ważne. Okazało się, że została zabita. W pewnej chwili przyleciały po nią orły i wzniosły bardzo wysoko, a potem piorun trzasnął w nią i BUM! Nie ma jej.
- To straszne… jeszcze coś?
- Tsaa… to chyba wszystko…
- Ok. To gdzie idziemy najpierw? Może popływamy? – rzuciłam i pociągnęłam ją do wody. Co z tego, że jesteśmy w ubraniach? Przynajmniej sprawdzę czy dzięki temu, że moim dziadkiem jest Posejdon wyjdę z tamtąd sucha i czy umiem oddychać pod wodą. Miałam rację, to co myślałam stało się. Oddychałam pod wodą i miałam suche ciuchy.
- To co teraz?- spytała lekko zmęczona Suzan.
- Może chodźmy na te pegazy, co?
- No, ok.
Nagle poczułam to samo kłucie w sercu co wcześniej, ale nie poszłam do lasu tylko do mojego domku. Powiedziałam Su, aby sama poszła na te pegazy, ja nie wiedzieć czemu, nie miałam sił. Zamknęłam swój dom na klucz i poszłam się wykąpać. Po skończonej czynności spojrzałam na zegarek – 21:30. Jakim cudem?! Dobra, nieważne. Przegapiłam kolację więc może jest ognisko. Przynajmniej coś zjem. Ubrałam się w szare dresy, przewiewną niebieską bluzkę i szarą bluzę, a do tego moje krótkie różowe Converse. Wyszłam z domku i pobiegłam w stronę ogniska, gdzie wszyscy śpiewali, rozmawiali i piekli kiełbaski. Usiadłam obok Suzan i zaczęłam rozmowę. Nagle spostrzegłam Piper w tłumie tych wszystkich dzieciaków. Podbiegłam do niej i zapytałam co z Leonem.
- Czuje się całkiem dobrze, ale jest mocno poturbowany i dlatego musi jeszcze zostać w szpitalu. Jeśli chcesz możesz go odwiedzić.
- Dzięki.
Szłam powoli w stronę szpitalnego budynku, lecz znów poczułam to dziwne kłucie w sercu. Zwróciłam głowę w stronę lasu i znów zobaczyłam tą dziwną postać w kapturze. Zaczęłam iśc w jej stronę, ale ona zaczęła się coraz szybciej oddalać. Zaczęłam biec, a zwracając uwagę na to, że było ciemno, potknęłam się. Powoli podnosiłam się, ale dostałam czymś głowę. Ostatnie co zobaczyłam to błysk księżyca…
*Suzan*

Rozmowy z tymi wszystkimi obozowiczami znudziły mi się i dlatego poszłam zobaczyć tego Leona. Poza tym może Viki  przy nim siedzi? Powoli zaczęłam wchodzić do lecznicy, a to co zobaczyłam przerosło wszystkie moje oczekiwania. Nad łóżkiem chłopca o czarnych kędzierzawych włosach widniał wielki czerwony napis „Uważaj”…
____________________
Jak tam u was?? Macie już wakacje? Moja koleżanka już ma XD Ja jeszcze tydzień chodzę ;(
No, ale trudno. A macie pasek może?? A średnia jaka? Wm muszę wszystko wiedzieć haahahah
Moja średnia to 6.0 tak, wiem. To niemożliweee, a jednak prawdziwe ;3 Zapraszam was do komentowania XD Bo komy Motywują ;D ~Szalonaaa

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 4

Od razu was przepraszam. Dokańczałam ten rozdział przed chwilą więc.... Prawda jest taka, że wg mnie nie wyszedł, ale i tak jest lepszy od poprzedniej wersji. Musiałam pisać wszystko od nowa, bo tamten to było jakieś totalne DNO. Przepraszam i mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali. Miłego czytania. PS: Zostawiajcie komy ;)
_________________________________________
Obudziłam się w moim łóżku, w moim domku, czyli… chwila… to był SEN! Rozejrzałam się wokół i spostrzegłam Suzan, siedzącą na swoim łóżku i bawiącą się tabletem.
- To był sen? – spytałam.
- Nie. – odpowiedziała i podniosła wzrok znad tableta. – Kiedy już stanęłaś na ziemi, to zemdlałaś. Chejron przywiózł cię tu i położył w łóżku. Ja przyszłam dopiero wieczorem.
- Czyli… ile tak właściwie „spałam”?- zapytałam z ciekawością.
- To wszystko zdarzyło się wczoraj, a jest godzina 6:30, więc nie było cię na świecie około jednego dnia.  – oznajmiła i uśmiechnęła się pod nosem.
- Czekaj chwilę. Jest 6:30?!
- Tak, geniuszu. Jest 6:30.
- Dobra. Idę się przebrać, a potem jeszcze pójdę postrzelać z łuku.
- Okej. Spotkamy się na śniadaniu. – kiedy już poszłam do kibla, zaczęłam cieszyć się, że mnie nie było i zemdlałam. Nie wiem co bym im wszystkim powiedziała po tym uznaniu… Dobra, koniec. Czas iść na arenę. Wychodząc rzuciłam Suzi tylko krótkie „Cześć”.
***
Kiedy już się tam znalazłam zobaczyłam, że nie jestem sama. Była tam czwórka półbogów – dwie dziewczyny i dwóch chłopców, którzy walczyli. Na moje oko chłopcy to Percy i Jason, kim są dziewczyny dowiedziałam się natomiast po krótkiej analizie. Jedna z nich miała szare oczy i śliczne blond fale. Czyli to na pewno była Annabeth. Zaś druga dziewczyna miała cudowne mieniące się oczy i brązowe włosy z wplątanymi w nie piórami – Piper. Super, na własne oczy zobaczyłam bohaterów z mojej książki, ale podjaranie… Przestałam się tak na nich gapić i zajęłam się sobą. Podeszłam do pierwszej lepszej tarczy i „uruchomiłam” mój łuk. Naciągnęłam cięciwę i wypuściłam strzałę. Trafiłam w sam środek tarczy. Nagle usłyszałam za sobą głos.
- To ty jesteś Viktoria Queen? – odwróciłam się i zobaczyłam, że to Percy.
- Tak. A ty to pewnie Percy Jackson? – spytałam.
- Skąd mnie znasz?
- Proszę cię. Jak mogłabym cię nie znać? Najpierw uratowałeś świat przed Kronosem, a potem z całą Wielką Siódemką pokonaliście Gaję.
- Dobra…- zaczął. – Więc kto należy do Wielkiej Siódemki?
- Ty, Jason, Piper,Annabeth…- wskazałam na nich palcem.- A także Frank, Leo i Hazel.
- Czyli wiesz wszystko. – powiedział krótko.- Jeszcze coś?
- W sensie?
- Czy jeszcze coś wiesz?
- No… ten… tego… jaaa… no nie wiem… opowiedzieć jak się wszyscy poznaliście, jak się skończyła wojna z Gają czy może jakąś waszą misję?
- Wojna, koniec wojny. – no, kurde. Musiał wybrać akurat to? Mogłam jednak skończyć czytać tę książkę…
- Yyy… więc… dobra… tak szczerze to nie wiem. Jedyne co wiem to to, że Leo umarł, a Festus wstrzyknął mu jakiś lek i ożył magicznie. – tutaj zaczęłam dziwnie wymachiwać rękoma. – Potem wrócił po Kalipso i żyli długo i szczęśliwie, tak samo jak wy wszyscy, czyli stojący przede mną obywatele.
- Słuchaj , że przed naszym powrotem do obozu Rachel wypowiedziała pewną, nie wiem czy można to tak nazwać, ale wypowiedziała pewną przepowiednię. Brzmiała tak:
„Pierwszego lipca, bieżącego roku,
W obozie pojawią się dwie przyjaciółki,
Pozornie nic nie znaczące
I pozornie zwyczajne,
Lecz to właśnie one świat uratować muszą
Przed wielką zagładą,
Przyjaciół znajda wśród  wielkiej siódemki,
A jedna z nich miłością obdarzy jej członka.
Dobro zapanuje, pokój się wytworzy,
A wielki świat będzie nieruszony.”
- A co mnie obchodzi wasza durna przepowiednia?- spytałam. – Właśnie skończyłam opowiadać historyjkę, którą sam mi kazałeś powiedzieć, a teraz wyjeżdżasz mi z takim czymś? Serio, Percy? Serio?
-Wyjeżdżam z takim czymś, ponieważ chcę ci uświadomić, że tymi przyjaciółkami jesteście wy, ty i Suzan! – krzyknął.
- To nie może być prawda! – oburzyłam się i wybiegłam z areny. Dlaczego to my? O mamo… ja głupia myślałam, że będę mieć normalne życie bez jakichś cholernych przepowiedni! Było mi strasznie smutno i źle… Biegłam w stronę lasu, potem przemieszczałam się szybko między drzewami, aż w końcu znalazłam się w samym środku lasu. Przynajmniej miałam taką nadzieję…
***
Powoli spacerowałam. Nasłuchiwałam śpiewu ptaków i szumu wiatru… to mnie tak jakoś… uspokajało… Usiadłam i oparłam się o drzewo. Patrzyłam przed siebie, w las pełny potworów, które w każdej chwili mogą zaatakować. Chwilę potem usłyszałam cichy głos, który potem wrócił do normalnego tonu:
- Widzę, że znowu się spotykamy Queen. – teraz ją zobaczyłam. To była ta sama empuza, która przyglądała mi się na zakończeniu roku szkolnego. Niestety, nie była sama. Jedną ręką trzymała jakiegoś w pół przytomnego chłopca. Miał czarne, kędzierzawe, lekko kręcone włosy, czekoladowe oczy, a buzią przypominał lekko małego chłopca. Chwila… To na pewno Leo! Tylko co ona mu zrobiła! Co robić? Co robić?! – Przyniosłam ci niespodziankę. Chłopak jest wykończony, a może być jeszcze bardzie  chyba, że oddasz się w moje ręce. – uśmiechnęła się. Uwierzcie mi, NIE chcielibyście widzieć tego ryja.
- Czyli, kiedy pójdę z tobą to go zostawisz, tak? – spytałam.
- Tak, ale musisz jesz… -  nie dokończyła, ponieważ wbiłam jej sztylet w brzuch, ale za nim zamieniła się w pył dodała jeszcze ”Uważaj”. Złapałam chłopca, który powoli opadał na ziemię.
- Hej. Jestem Viki, a ty? Zabiorę cię teraz do szpitala, dobrze? – zaczęłam spokojnie.
- D-dobrze. – powiedział przerażony. Podniosłam go i ruszyłam w kierunku obozu.
-Jak masz na imię? – spytałam ponownie, chociaż wiedziałam.
- Leon. – odpowiedział słabym głosem. Chwilę potem doszliśmy do szpitala.
- Will!!! – zaczęłam krzyczeć. Poznałam go niedawno, jest bardzo miły. – Will!!!!!! – zauważyłam, że stoi koło mnie jego siostra. – Lusi, widziałaś tego idiotę?
- Przed chwilą wyszedł, więc może jeszcze go złapiesz, ale lepiej daj mi Leona. Zajmę się nim, a ty już biegnij. – powiedziała, a ja rzuciłam się biegiem w stronę wyjścia.
- Will! Ty tępaku!! – krzyknęłam, aby mnie zobaczył.
- O, hej. Coś się stało, że jestem tępakiem? – zapytał i uśmiechnął się do mnie.
- Tak, stało się. – rzuciłam szybko i pociągnęłam go w stronę szpitala. – Byłam w lesie… - zaczęłam opowiadać szybko idąc. – Zobaczyłam empuzę, która trzymała Leona. Był wykończony. Zaniosłam go do lecznicy i oddałam Lusi, potem pobiegłam po ciebie.
- Dobra… Co mu dokładnie jest?
- To nie ja tu jestem lekarzem, prawda? – palnęłam wchodząc do środka budynku. Leo leżał nieprzytomny na łóżku.
- Zemdlał kiedy z nim szłam. – rzekła Lusi. – Wylałam mu trochę nektaru na rany. Zasklepiły się lekko, ale nie całkowicie.
- Okej, zajmiemy się nim, a ty Viki wracaj już do swoich codziennych zajęć. – rozkazał mi Will.
- Nie. Zostaję tu. – rzuciłam szybko.
- Dobra, jak chcesz.
Usiadłam przy łóżku syna Hefajstosa i zaczęłam się mu przypatrywać. Był nawet przystojny. Dobra, nie był przystojny, tylko trochę bardziej. Kurcze, co mi odwala?! To bez sensu i tak ma Kalipso… O czym ja myślę. Nagle do pomieszczenia wbiegli Piper, Ann, Jason i Percy.
- Co się stało? – zapytali jednocześnie.
- Później wam powiem nie chcę mi się opowiadać tego kolejny raz. – powiedziałam, ale oni mi kazali wiec cóż miałam zrobić? Opowiedziałam im wszystko jeszcze raz, dokładnie. – No, a potem Lu powiedziała, że zemdlał. – skończyłam.
- Będziemy zmieniać „warty” ? – zapytał Jason i zaznaczył cudzysłów rękoma.
- Nie wiem. Wy macie dużo do roboty, a ja nie. Mogę tu siedzieć nawet miesiąc, tylko plis dajcie mi jakieś łóżko na noc, bo chyba nie będę spać na podłodze. – zaśmiałam się.
- Mi tam pasuje, ale mogę się z tobą zmieniać, bo też nie mam nic ostatnio do roboty. – powiedziała Piper.
- Niech będzie. Jutro ty przy nim posiedzisz chyba, że się obudzi. To idźcie już. – powiedziałam wesoło.
- Żegnaj Queen! – krzyknął Percy, a potem wszyscy wyszli.
Siedziałam tak przy nim i patrzyłam. Był taki niewinny, bezbronny, zraniony przez los… Bardzo mi go szkoda, naprawdę… bardzo… Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, kiedy przypomniałam sobie co przeżył.Zauważyłam, że jest już ciemno, więc powiedziałam Lu, że za raz wracam tylko muszę się przebrać. Pobiegłam szybko do mojego domku. Suzan robiła sobie kolację więc się nią zbytnio nie przejęłam. Poszłam po piżamę, przebrałam się, zrobiłam to, co miałam zrobić, po czym wybiegłam z domku i ruszyłam w stronę szpitala. Dostałam łóżko obok Leona, OBOK, a nie przy. Położyłam się i zasnęłam. Akurat dziś musiały mi się przyśnić koszmary… współczuję półbogom, bo mają je prawie codziennie. Ja bym nie wytrzymała…

Widziałam tylko pojedyncze sceny… Zobaczyłam Empire State Building, Ateny, Obóz Herosów, Wielką Siódemkę i … siebie, siebie i Suzi. W tej akurat scenie stałyśmy obok siebie i patrzyłyśmy się w niebo. Nagle zobaczyłam w oddali jakieś potwory… chciały zaatakować obóz. Szybko zamieniłam długopis w łuk i wystrzeliłam pierwszą strzałę. Sekundę później usłyszałam krzyk i zwróciłam głowę w tamtym kierunku. Jakiś wielki stwór tuż koło Sosny Thalii trzymał w swoich łapach chłopców. Byli tam Percy, Jason, Leo i Nico. Potwór trzymał ich tak, że nie mogli się poruszać. Zaczęłam biec w ich stronę, ale kiedy już byłam na miejscu potwór znikł, a ja krzyknęłam tylko głuche „Nie!”. Kiedy sen całkowicie się już rozmył usłyszałam tylko to jedno słowo, wypowiedziała je dokładnie ta sama empuza co wcześniej – „Uważaj”… 
__________________________________________-
Tak, wm przepowiednia się nie rymuje, trudnooo hehe ;3 Mam dla was wiadomość: Rozdział 5 będzie podzielony na dwie części. To tyle, papatki ~Szalonaaa