Czy wy też myśleliście, że jesteście normalni? Nic nie znaczycie? Jesteście ludźmi, którzy po prostu żyją i nie mają żadnego celu? JA tak myślałam. Wszystko zaczęło się tego dnia kiedy dowiedziałam się całej prawdy, ale najpierw zanim powiem co się stało, wrócę do wydarzeń z poprzedniej nocy…
Położyłam się do łóżka, zwykle nie miałam żadnych proroczych czy tym podobnych snów, ale ten wieczór był inny, więc oczywiście na przekór musiały mi się one przyśnić!
Byłam w swoim pokoju. Wszystko wydawało się normalne, jak zawsze. Pomarańczowe ściany, tapeta z chmurami, telewizor, biurko, wszystko na swoim miejscu. Nagle cały obraz pokazał moją szafę, jej drzwi się otworzyły, a potem? Potem widziałam tylko ciemność. Sceneria się zmieniła. Stałam na jakimś wzgórzu, spojrzałam w górę… „Nie, to niemożliwe”- pomyślałam, ale jednak to była prawda. Nade mną widniał duży kamienny łuk, na którym było napisane „Obóz Herosów”. Przypomniały mi się wszystkie książki wujka Ricka, które przeczytałam, Percy Jackson, Olimpijscy Herosi itp. Nie no znowu?! Scena znów się zmieniła. (Naprawdę nie dadzą mi się nacieszyć widokiem obozu -,- ) Byłam w jakimś domku i nagle usłyszałam pukanie do drzwi oraz głos:
- Viki mogę wejść? – zapytała ów tajemnicza osoba. Drzwi zaczęły się otwierać, ale właśnie wtedy sen się urwał.
***
Obudziłam się w swoim pokoju ( na szczęście). Spojrzałam na zegarek – „6:00”. Trzeba się zbierać
i iść na to durne zakończenie roku szkolnego. Echh, no trudno, takie życie. Wstałam i poszłam zrobić sobie śniadanie. Kiedy już skończyłam jeść poszłam do toalety. Uczesałam moje średniej długości, lekko kręcone, złote włosy, umyłam zęby itd. Następnie poszłam się ubrać. „Hmm, co by tu założyć??” – pomyślałam. A no tak , ZAKOŃCZENIE. Zdecydowałam, że założę czarne rajstopy, czarne baleriny, czarną spódnicę oraz białą bluzkę w czarne serca. Tak wiem, za dużo czerni. Wyszłam z domu i podreptałam do szkoły. Od mojego domu idzie się tam około pięciu minut, lepszego miejsca zamieszkania nie mogłam sobie wymarzyć.. O kurde! Zapomniałam się przedstawić ! Nazywam się Victoria Queen i mieszkam w Polsce, mam 14 lat i uwielbiam strzelać z łuku, pływać oraz przebywać na świeżym powietrzu. (W sumie jakby tak popatrzeć to moje imię i nazwisko mają tłumaczenia Victoria – Zwycięstwo, Queen – Królowa, czyli tak naprawdę to Królowa Zwycięstwa.) W szkole radzę sobie bardzo dobrze, wręcz znakomicie. Mam same piątki i szóstki, chociaż zdarzają się gorsze oceny. A wracając do tego zakończenia to przebiegło całkiem sprawnie
i szybko. Tylko zastanawiała mnie jedna rzecz, mianowicie widziałam wśród rodziców dzieci, potwora, który po kilku sekundach znikł. Według mnie była to empuza, a tak w ogóle to jak one mogą tak znikać?! Przecież to nienormalne, a zaraz, przecież ja widzę potwory, a to też jest nienormalne! Dzień minął dość szybko i sprawnie, w końcu zaczęłam się nudzić i poszłam do toalety. Stanęłam przed lustrem. Zobaczyłam normalną czternastolatkę, która zdawała się coś ukrywać, ale sama nie wiedziała co. Zawsze w moim wyglądzie przykuwały wzrok moje oczy, były w kolorze błękitu nieba pomieszanego z szarością. Z tych wszystkich moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu, to mama dzwoniła.
- Viki, posłuchaj. Dziś wieczorem przyjdą do nas Johnsony, więc proszę cię ogarnij trochę w domu. – powiedziała moja mama do telefonu. Ale jak to?! No kurde, cały dom mam sprzątnąć czy co???
- Dobrze, postaram się. Pa, kocham cię. – odpowiedziałam grzecznie.
- Ja ciebie też, pa.
Poszłam najpierw ogarnąć swój pokój. Jedno słowo, które go określa? SYF, TOTALNY SYF. No dobra, może trochę przesadzam, bo nie zawsze jest tu syf. Co jakiś czas wytrę kurze z półek i szafek, odkurzę itp. Itd.
***
Posprzątałam cały dom. Zrobiłam to dość szybko. Potem poszłam do salonu i spojrzałam na zegarek – „16:30” . „Rodzice już powinni być.” – pomyślałam, po czym nie zastanawiając się zadzwoniłam do taty.
PIP, PIP, PIP, PIP…
- Halo? Tato? – zaczęłam.
- Halo? O hej. Zaraz przyjedziemy z mamą, bo jeszcze podjechaliśmy po Johnsonów. – odpowiedział mój tata.
- To oni nie mieli przypadkiem do nas przyjść? – zapytałam zdziwiona.
- Posłuchaj, córeczko. My oraz rodzice Suzi mamy wam do przekazania pewną ważną wiadomość. Przyjechaliśmy do nich, bo Suzan miała się spakować, a potem wszyscy mieliśmy przyjechać do nas, aby wam wszystko wyjaśnić. Najlepiej by było jakbyś ty też zaczęła się pakować.
- Czekaj. CO?! Jak to pakować? Wysyłacie nas do jakiegoś obozu czy co?!
- Tak, pojedziecie w bezpieczne miejsce dla ludzi takich jak wy.
- Czyli ludzi z kopniętym mózgiem?
- Coś w tym rodzaju.
- Tato!! Ale jesteś. Nie lubię cię już. Nie no, żartuję. Kocham cię, ale mam do ciebie pytanie. Za ile kurde będziecie?!
- Za jakieś 7 minut, a ty zacznij się pakować.
- Mhm, już lecę. Pa. – powiedziałam szybko i ruszyłam się pakować.
-------------------------------------------------------------------------------
No, dodałam. Tak szczerze to wczoraj założyłam tego bloga, a już dodałam rozdział XD
Więc tak, spodoba się? Tego nie wiem. No trudno, lepiej nie umiem ;-; Pisałam ten rozdział wczoraj w nocy ok. 00:00 więc nie wiem czy jest taki super jak mi się wydaje :/ Liczę na to, że się spodoba ;P
Papa i pozdro ~Szalonaaa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz