piątek, 22 maja 2015

Rozdział 2

No, kolejny rozdział. Pewnie nikt i tak tego nie czyta, ale już trudno się mówi. Wiadomość dla ludu, któremu się to podoba: Zapraszam do czytania rozdziału nr. 2!!!
__________________________________________
-Więc? Co to za ważna wiadomość, którą macie nam do przekazania? – zapytała moja najlepsza przyjaciółka Suzan. Jest w moim wieku, ma długie kasztanowe włosy sięgające trochę przed pas oraz wyraziste brązowe oczy. Przyjaźnimy się od urodzenia, znamy wszystkie swoje sekrety. Krótko mówiąc zna mnie jak siebie samą, a może nawet lepiej.
- Jest to dla nas trudny temat dziewczynki, ponieważ… Nie umiem tego ubrać w słowa. Wy im to powiedzcie, ja nie wiem jak. – powiedziała moja mama, po czym wyszła z salonu. „Co się tutaj dzieje?!” – pomyślałam. Siedzieliśmy w milczeniu przez dobre 5 minut, nikt nie wiedział co ma powiedzieć, aż w końcu jak zawsze, to JA przerwałam niezręczną ciszę.
- Chce ktoś soku? – zapytałam. No co? Na nic lepszego nie było mnie w tamtej chwili stać. Wszyscy za chwilę pokręcili przecząco głowami. W końcu serio się już zdenerwowałam. – Naprawdę?! – wykrzyczałam.- Najpierw mówicie, że macie nam do przekazania bardzo ważną wiadomość, a potem jeszcze każecie nam się pakować. A teraz co? Nic. Siedzicie i nie wiecie co powiedzieć!- byłam z siebie dumna, że to powiedziałam. Już miałam otwierać usta żeby jeszcze coś dodać, ale ktoś mnie w tym zastąpił.
- Zgadzam się z Viki. – powiedziała spokojnie Suzi, po czym wybuchła. – Ja z wami nie wytrzymam! Mam już tego dość! Nie pozwalacie mi ostatnio w ogóle wychodzić na dwór, nie chcecie, żebym chodziła na basen i się denerwowała, a teraz co? Denerwuję się! I to właśnie przez was!- wykrzyczała na naszych rodziców, a wokół niej zebrała się szara mgła. Czekajcie? Szara mgła?! Co się tu serio dzieje?! Po kilku sekundach Suzan zorientowała się co się dzieje i się uspokoiła. Mgła zniknęła, a ja zdałam sobie sprawę, że patrzę się na nią z rozdziawioną buzią.
- Czy ktoś mi do jasnej … anielki, wyjaśni co się tu dzieję?! I co to było?? – nie no tego już za wiele. Ja chcę znać prawdę! – Dobra, mam dość. Albo nam powiecie tu i teraz o co chodzi, albo już nigdy nie zrobimy tego co będziecie od nas chcieli.
- Dobrze. .. – zaczął mój wujek.- Jesteście… Jakby to powiedzieć? – nie no znowu? Zaczynają i potem nie wiedzą co powiedzieć.
- Nie. – powiedział mój tata. – Na razie wam nie powiemy. Musicie to zobaczyć, aby uwierzyć.- No dobra niech im będzie. Jak tam chcą. Zrobię wszystko tylko chcę poznać prawdę!
 - Chodźcie. – popatrzyłam na każdego, ale nie powiedział tego nikt kto siedział przy stole. Powiedziała to moja mama, która przypatrywała się nam stojąc na wejściu do salonu. – Zrobimy to u ciebie w pokoju Viki.
- Czekaj, CO?! Co zrobimy w moim pokoju?!
- Słuchajcie nie przejdziemy tam przez przejście, musimy użyć magii. – moja mama zwróciła się do reszty. Wymieniłam z Suzi spojrzenia typu WTF. – Dziewczynki weźcie walizki i chodźcie.
- Mhm… - mruknęłam pod nosem. Wzięłam walizkę i poszłam do mojego pokoju, wszyscy już tam byli.
***
- Viki złap się mnie jedną ręką, a drugą trzymaj walizkę. Tylko mocno. Suzi ty zrób to samo. – podeszłam do mamy i złapałam ją za dłoń. – Trzymajcie się. – powiedziała i zaczęła coś mamrotać z ciocią pod nosem. Potem widziałam jedynie ciemność. Nie wiem ile czasu minęło. Obudziłam się na trawie, a nade mną klęczał mój tata.
- Żyjesz? – zapytał.
- Hmm… Zastanówmy się. Skoro cię widzę i słyszę, oddycham i mówię, to chyba żyję!- powiedziałam z sarkazmem. Nagle zobaczyłam gdzie jestem. Byłam w lesie, wszędzie ciemno. (To chyba jasne, że jest ciemno, przecież jest noc!) Szum wiatru, zapach rosy… Kocham to. Niestety z tych moich wszystkich rozmyślań wyrwał mnie głos mamy.
- Chodźmy, tu nie jest bezpiecznie. – powiedziała po czym pociągnęła mnie za rękę. Wszyscy biegliśmy. Starałam się biec równo z nimi, ale walizka mi tego nie ułatwiała. „Wdech wydech, wdech wydech…” – myślałam. Widziałam zarys jakiejś rzeczy, budynku czy… SMOKA! Tak to był smok! Moje marzenia chyba serio się spełniają! Przekroczyliśmy bramę obozu i po cichu zaczęliśmy iść w stronę jakiegoś domu. To był chyba WIELKI DOM. OMG, OMG moje marzenia serio się spełniają!
- Wchodzimy? – zapytałam, gdy już stanęliśmy przed drzwiami.
- Tak. – powiedział wujek i zapukał do drzwi. Otworzył je jakiś mężczyzna na wózku. „Chejron” – tylko to imię przebiegło przez moje myśli.
- Witajcie. Czego ode mnie chcecie o tak późnej porze? – zapytał.
- Tak jak mówiliśmy, przyprowadziliśmy je. – odparł mój tata.
- Dobrze, a więc wejdźcie. – zaprosił nas do środka inwalida. Kiedy już weszliśmy jego wózek zamienił się w yyy…. Tył konia? Koński zad? Zresztą nie ważne. Suzan odebrało mowę, siedziała na kanapie i wpatrywała się w niego jak głupia.
- Nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika. – powiedziałam ze śmiechem. Dziewczyna od razu zamknęła buzię i posłała mi mordercze spojrzenie. Zaczęłam się głośno śmiać.
- Cii, bo obudzisz Pana D. – skarciła mnie ciocia. Zamknęłam buzię i chyba się zarumieniłam.
- No więc? Co teraz z nimi zrobimy? – zapytała moja mama centaura.
- Pójdziemy teraz do 19-stki, one się rozpakują ,  a my porozmawiamy. – rozkazał Chejron. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę domków. Wszystko było takie jak w książce, po prostu identyczne! Nagle zatrzymaliśmy się przed pewnym domkiem. Chwila… on latał!  Serio, unosił się nad ziemią! Poza tym był… NIESAMOWITY. To jedno słowo mogło opisać go w całości. Niebieskie ściany, białe zasłony w oknach, biały dach, białe drzwi oraz nienaruszona szara wycieraczka z napisem WELCOME. Weszliśmy do środka. Poczułam przyjemny chłód na swoim ciele. Chejron zapalił światło, a gdy tylko zobaczyłam wnętrze domku odjęło mi mowę. TO był dom moich marzeń. Niebiesko-białe ściany, dwa piętrowe łóżka, duuże biurko, mini kuchnia, stół oraz dwie piękne białe szafy.
-Wow. – powiedziałyśmy jednocześnie z Suzan.
- Od teraz będziecie tu mieszkać – powiedziała do nas cała piątka dorosłych.
-Czekajcie chwilę…- zaczęłam- przez cały rok?
-Nie. – odpowiedziała mi mama. – tylko przez dwa miesiące, ale będziecie mogły tu przychodzić kiedy zechcecie.
- O matko mamo! Tak strasznie ci dziękuję!- krzyknęłam. Podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
- Nie masz za co mi dziękować, kochanie. – przytuliła mnie jeszcze mocniej, a potem puściła. Podeszłam do łóżka z niebieską kołdrą i na nim usiadłam.
- Ja śpię tu. – oznajmiłam.
- A więc ja tu. – powiedziała Suzi i podeszła do łóżka z fioletową kołdrą.
- A więc… - zaczął centaur. – znacie może Percy’ego Jacksona?
- Tak. – powiedziałam.
- Nie. – zaprzeczyła moja przyjaciółka.
- Dobrze, a czy macie już broń?
- Nie. – oznajmiłyśmy razem.
- Nie daliście ich im?
- Nie. – odpowiedzieli zgodnie nasi rodzice.
- Viktorio, czy wiesz jaką broń ma Percy? – zapytał mnie Chejron.
- No, tak. Ma długopis, który zamienia się w miecz.- odpowiedziałam.
- Dostaniecie podobne. Tylko, że wasze będą się różniły wykonaniem i czymś jeszcze. Nie będę wam mówił, tylko wam pokażę. No już, dajcie te długopisy. – rozkazał rodzicom centaur.
- Proszę. – odparła ciocia i podała mu przedmioty. Jeden był srebrny, drugi złoty, a na górze przy „włączniku” długopisu było małe pokrętełko.
- Spójrzcie. – zaczął tłumaczyć mężczyzna. – Tutaj przy pokrętełku macie trzy kolory : czerwony, zielony i niebieski. Kiedy wybierzecie czerwony i naciśniecie to- wskazał na „włącznik” – w waszej ręce pojawi się miecz, gdy wybierzecie zielony to wtedy pojawi się sztylet, a gdy niebieski – łuk razem ze strzałami, które się nie kończą oraz kołczan, w którym się znajdują. Zrozumiałyście? – zapytał, a my pokiwałyśmy głowami, że tak. – Dobrze, zostawiam was i dobranoc. – powiedział po czym wyszedł z domku. – Aha, zapomniałbym. Tutaj macie mapę obozu, aby się nie zgubić. I jeszcze jedno. Śniadanie zaczyna się o 9:00. – dodał zostawiając nam mapę i już naprawdę opuścił nasz domek.
***
- Mamo…- zaczęłam. – Posłuchaj, czyj to domek?
- Eola. – odpowiedziała uśmiechając się.
- To on nie ma dzieci, że mieszkamy tu same?
- Miał dawno temu, a potem… No cóż powiedział sobie, że to już koniec.
- A powiesz mi o co tu w ogóle chodzi?
- Tak.
-Więc??
- Jesteś wnuczką 6-stki potężnych bogów. Lecz najwięcej masz w sobie krwi Eola.
- A Suzan?
- Ona jest wnuczką tylko 5-tki bogów i nie, nie jest wnuczką boga wiatrów.
- Czyli siedzę w tym bagnie sama?
- Tak kochanie. –zaśmiała się mama, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. – Posłuchaj, więcej nie mogę ci powiedzieć, ale jest jeszcze jedna rzecz. Mianowicie od niedawna wszyscy bogowie przysięgli, że jeśli któreś z ich wnucząt będzie potężne i będzie posiadać ich moce zaczną je uznawać. Więc jedyne co mogę ci powiedzieć to : czekaj na uznanie. – dokończyła i przytuliła mnie. –Muszę już iść. Żegnaj córeczko i bądź dzielna. – za chwilę wszyscy weszli do jednej z szaf, a potem zniknęli. Domyśliłam się, że to musiał być jakiś portal.
***
Noc była spokojna, przebrałam się, umyłam zęby i położyłam się do łóżka.
- Viki? Śpisz? – zapytała Suzan.
- Nie. A co?
- Boję się.
- Czego?
- Wszystkiego. Boję się, że sobie nie poradzę i będę inna od wszystkich. Będę wyrzutkiem…
- Suzi, posłuchaj. Nie siedzisz w tym sama, tak? Ja też tu jestem i nie zamierzam cię zostawić. Wstaniemy jutro o 9:00. Potem pójdziemy na śniadanie,  a dalej się zobaczy. Nie dam cię nikomu skrzywdzić.
- Dziękuję. Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę.
- A wiesz, że ja też się cieszę? Dobra, nie ma co. Jest już 23:30, a my nie śpimy, poza tym trzeba jutro wstać o 8:00! Więc dobranoc i nie życzę ci koszmarów. – ale mam rymy.

- Dobranoc – powiedziała Suzan i zgasiła światło. Jutro zapowiada się naprawdę ciekawy dzień…
_____________________
~Szalonaaa

1 komentarz: