niedziela, 19 lipca 2015

*BA DUM TSSS* Powracam!!! A wraz ze mną dalszy ciąg rozdziału 5!!

Przepraszam za moją nieobecność... i ... zresztą.... OTO ROZDZIAŁ 5...
 
Rozdział 5 ( część 2 ;3)
*Viki*
Zaczęłam powoli otwierać oczy, ale obraz był cały zamazany. Rozszerzyłam je bardziej lecz niestety musiałam je od razu zamknąć, ponieważ oślepiło mnie poranne światło. Kiedy już oprzytomniałam rozejrzałam się wokoło. „ Dlaczego ja do jasnej Anielki jestem w lesie?!” – pomyślałam. Podniosłam się z brudnej ziemi i ruszyłam przed siebie. Moja droga nie trwała długo, a to dlatego, że dzięki mojemu szczęściu znów na kogoś wpadłam, a tą osobą okazał się być mój tata…
- T-tata? – zaczęłam się jąkać.
- Viki?! Gdzieś ty była do jasnej cholery?! Ja tu razem z mamą odchodzimy od zmysłów, a ty się szlajasz po lesie? Chodź, idziemy stąd, natychmiast! – wyrzucił to wszystko z siebie na jednym tchu po czym pociągnął mnie w stronę obozu.
- Tato! Ja nie wiem co się stało! Wieczorem coś kazało mi iść do lasu, potem dostałam czymś w głowę i zasłabłam. To nie jest moja wina!
- Wiesz ile cię szukaliśmy? Pięć dni! Rozumiesz to? Rozumiesz? Na szczęście już jesteś, a my cię stąd zabieramy.
- Czekaj, jak to mnie zabieracie?!
- Dowiesz się wszystkiego od mamy, a teraz chodź, przecież trzeba ich wszystkich powiadomić, że żyjesz.
*Suzan*
- Dlaczego? Nic nie rozumiem! Co jeśli ona się nie znajdzie?! Pomyśleliście o tym? – zaczęłam płakać jeszcze głośniej i już miałam zacząć coś mówić, ale przeszkodziła mi osoba, która właśnie weszła do Wielkiego Domu. – Viki! – krzyknęłam jak najgłośniej i podbiegłam do niej, a chwilę potem trwałyśmy już w żelaznym uścisku.
- Też się cieszę, że cię widzę Su, ale możesz mnie już puścić.
- Kochanie, bałam się, że już cię nigdy nie zobaczę! – krzyknęła jej mama i podbiegła ją utulić.
- Ja też mamo, ja też…
- Ekhm…- odchrząknął Chejron. – Czy możemy już zaczynać?
-Em… oczywiście… - rzekła ciocia Isabel i usiadła  na fotelu, a obok niej Viki. – Dziewczynki, wyjeżdżacie stąd jutro, ponieważ chcemy spędzić z wami trochę więcej czasu,  a także musicie się przygotować do rozpoczęcia roku szkolnego.
- Ale mamo, jest dopiero…- zaczęła Viki. – Właściwie, to który jest?
- 3 sierpień. – powiedziałam cicho.
- Ja tam mogę jechać. – rzuciła szybko moja przyjaciółka. – Iść się pakować?
- Idźcie. – powiedziała moja mama.
*Viki, domek Eola*
- Znowu się zacznie… - powiedziałam cicho.
- Co się zacznie? – szlak by trafił ten dobry słuch Suzan!
- N-nic…
- Skoro nie chcesz mówić to nie będę się narzucać. – powiedziała pakując ostatnią bluzkę do walizki.
- Dziewczynki chodźcie już! – usłyszałam krzyk mojej mamy.
- Już! Sekundka! – wydarłam się.
- Czekamy na Wzgórzu Herosów!!
- OK!
Wzięłam walizkę za rączkę i pociągnęłam w stronę wyjścia,  a Su zwinnym krokiem ruszyła za mną. Zamknęłam drzwi i już miałam odchodzić, ale coś mi się przypomniało.
- Suzan idź już do rodziców, ja cię dogonię. Muszę zabrać coś jeszcze z domku.
- Dobra, ale się pośpiesz. – rzuciła i poszła zostawiając mnie samą. Weszłam do domku i podeszłam do mojego biurka. Otworzyłam powoli szufladkę i wyciągnęłam z niej mój pamiętnik. Otworzyłam go na ostatniej zapisanej stronie i zaczęłam opisywać wszystko co się po kolei wydarzyło, a kiedy skończyłam i wpakowałam go do torby, ktoś zapukał do drzwi i zaczął je powoli otwierać.
- Viki mogę wejść? – to ta scena… Scena z mojego snu…
- T-tak, jasne… - drzwi uchyliły się całkowicie, a za nimi widniała lekko przygnębiona buźka Percy’ego.
- Posłuchaj, przed twoim wyjazdem chciałem ci coś wyjaśnić… Chodzi o tę przepowiednię, którą ci powiedziałem na początku naszej znajomości… Tak naprawdę to brzmiała ona inaczej. To moja wina, ponieważ usłyszałem ją od pewnego chłopaka, który lubi zmyślać, a ja głupi pomyślałem, że ta przepowiednia jest prawdziwa…
- Wybaczam ci. – rzuciłam. – Ale chcę abyś mi wyrecytował prawdziwą przepowiednię.
„Pierwszego lipca, bieżącego roku,
W obozie pojawią się dwie przyjaciółki,
Pozornie nic nie znaczące
I pozornie zwyczajne,
Lecz to właśnie one świat uratować muszą
Przed wielką zagładą,
Kompanów znajdą, wśród  wielkiej Siódemki
A jedna z nich niezniszczalną, przyjaźnią,  obdarzy jej członka.
Dobro zapanuje, pokój się wytworzy,
A wielki świat będzie nieruszony.”
- Pomyliłem się tylko w tych dwóch wersach.. Jedna z was nie obdarzy miłością tylko przyjaźnią członka Wielkiej Siódemki…
- Już obdarzyła. – powiedziałam prosto z mostu i przytuliłam chłopaka, a on się do mnie szczerze uśmiechnął. – Muszę już iść. Do zobaczenia. – posłałam mu szybki uśmiech i wybiegłam z domku gnając z prędkością światła w stronę Sosny Thalii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz