poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 6

Muszę wam wynagrodzić tę moją nieobecność, dlatego też wstawiam dziś rozdział 6, ale niestety jest on bardzo krótki. Zapraszam do czytania ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedziałam w parku na ławce i czytałam książkę „Niezgodna”. Wiatr lekko rozwiał moje włosy, ale mi to nie przeszkadzało. Czekałam na Suzan, ponieważ miałyśmy iść razem na lody. Zaczęłam rozglądać się wokoło, aby jakoś ją spostrzec, ale nigdzie jej nie było. Nagle mój telefon wydał dźwięk przychodzącego SMS’A. Odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość:
Od Suzan ;**:
„Viki , coś mi wypadło i nie możemy się spotkać. Przepraszam ;( serio.”
Do Suzan ;**:
„ Spoczko, każdemu może się zdarzyć :) To do następnego ;P”
Odpisałam jej i włożyłam telefon do mojej małej torebeczki. Skoro jej nie ma to pojadę do Skate Parku. Spakowałam książkę po czym postawiłam jedną nogę na deskorolce i zaczęłam odpychać się drugą. Za 15 minut tam będę.
***
Siedziałam na ławce i znów czytałam książkę. Zmęczyłam się już trochę tą jazdą. Zagłębiłam się w lekturze i miałam zamiar skończyć czytać dziś tę książkę. W pewnej chwili usłyszałam głośny huk i krzyk. Zwróciłam swoją głowę w tamtą stronę i zobaczyłam pięciu chłopców, starszych ode mnie mniej więcej o trzy, cztery lata oraz chłopca leżącego na ziemi z zadrapanym kolanem, był chyba w moim wieku.
- I co smarkaczu? Nauczyłeś się nie wchodzić nam w paradę? – powiedział jeden z tych osiłków.
- T-tak…- rzekł cicho ten chłopiec, który leżał na ziemi.
- Coś mi się nie wydaje…- rzucił jeden z tych idiotów, a potem zobaczyłam jak wszyscy zaczęli go kopać i rzucili jego deską. Nie mogłam na to patrzeć więc musiałam mu jakoś pomóc. Niedaleko zobaczyłam ich rowery i deski, więc skupiłam się na nich mocno i sprawiłam, że zaczęły powoli poruszać się w stronę drogi, na której jeżdżą samochody.
- Mój rower! – krzyknął jeden i zaczął biec w jego stronę, a reszta zrobiła to samo.
Spojrzałam w stronę pobitego chłopca. Miał brązowe, kręcone włosy, czekoladowe oczy, zupełnie takie jak u Su, a w nich… smutek. W jego oczach było widać smutek. Zaczęłam powoli podchodzić w stronę jego deski, a kiedy już ją podniosłam to skierowałam się w jego stronę.
- To twoje? – zapytałam stając przed nim.
- Tak. – powiedział z lekkim uśmiechem, a ja podałam mu deskę i pomogłam wstać. – Jestem Bradley.
- Viki. – podaliśmy sobie ręce. – Nie widziałam cię tu nigdy.
- Niedawno się wprowadziłem. Mieszkam na ulicy Chabrowej 35.
- Na serio? Ja też!Mieszkam na Chabrowej 30, a to naprzeciwko 35. – uśmiechnęłam się lekko. – Do jakiej klasy będziesz chodził? – zapytałam.
- 2 „b” gimnazjum.
- To super! Ja też tam chodzę. Coś czuję, że to wszystko to początek dobrej przyjaźni.
- Znamy się dopiero pięć minut, a ty już o przyjaźni? No nieźle. – zaczął się śmiać, a ja razem z nim.

- Chodź, trzeba ci opatrzyć te rany. – rzuciłam w pośpiechu i pociągnęłam go za rękaw informując tym gestem, abyśmy już szli.
-------------------------------------------------
Musiałam ^^ Na serio musiałam dać do tej historii mojego idola <3 Przepraszam, ale powiem, że odegra tu ważną rolę (chyba xD) to tyle Papaap ~Szalonaaa

1 komentarz:

  1. Jestem niemile zaskoczona ... :(
    Że rozdział jest taki krótki ;)
    Ale jest zajebisty :) Czekam na rozwinięcie akcji i zapraszam do mnie :)
    ~LoLa

    OdpowiedzUsuń